niedziela, 29 grudnia 2013

Rozdział 6

- Nie krzycz - szepnęła zaciskając powieki i zatykając uszy rękoma. Ponownie chowając głowę w kolana przybrała bezpieczną dla niej 'pozę'. Jej drobnym ciałem wstrząsnął ciszy szloch odbijający się w czterech ścianach.
Gdy dokładniej przyjrzałam się dziewczynie mogłam śmiało stwierdzić, że nie jadła od dłuższego czasu. Skórę miała delikatnie wyblakłą jednak nadal zdrowszą niż moja. Po pewnym czasie brunetka położyła się na podłodze przyjmując pozycję embrionalną, identyczną do tej, którą sama stosuję podczas każdego wybuchu złości Harry'ego nieudolnie starałam się uniknąć ciosów padających w moją stronę. Ostrożnie usiadłam na podłodze i przyjęłam podobne ułożenie ciała do dziewczyny. Pamiętam, z programu oglądanego w wakacje, że aby przekonać do siebie dziecko z autyzmem trzeba zachowywać się jak ono. Nie wiem co mnie pokierowało by wypróbować tą metodę na dziewczynie, ale nie mam nic do stracenia.
Cisza wokół przerywana była naszymi krótkimi oddechami i jej pociągnięciami nosem. Panująca atmosfera była bardzo kojąca, że moje powieki bezwładnie zaczęły opadać w dół. Od dawna nie zaznałam takiego błogiego spokoju. Ostatnie miesiące były wypełnione strachem i goryczą do rodziny. Nadal miałam żal do rodzicielki jak i do Andrew'a, że nikt nie starał się mnie odnaleźć. Ha! Oni nawet nie zaczęli mnie szukać.
Zanim na dobre odpłynęłam do krainy snów usłyszałam cichy szmer gdzieś obok, a może po drugiej stronie pokoju? W tym momencie byłam zupełnie obojętna na wszystko znajdujące się w moim otoczeniu..

~*~

- Afra! - gardłowy krzyk wyrwał mnie z krainy spokoju sprowadzając brutalnie na ziemię. Poderwałam się w górę ignorując nieprzyjemne strzykanie w kościach. Przetarłam oczy rozglądając się po pomieszczeniu. Ściany pokryte plakatami przedstawiającymi członków zespołów takich jak The Beatels, The Rolling StonesPrzy niej stało drewniane biurko ozdobione naklejkami z komiksowymi postaciami. Na nim stało zdjęcie, które widziałam również w korytarzu. Mała dziewczynka przytulająca chłopca z loczkami na głowie, który prawdopodobnie spadł z roweru leżącego w tle. Przeciwległa ściana również, nie została oszczędzona. Mieszkaniec tego pokoju chyba uwielbia rysować. Płócienne malowidła przedstawiające palące się ludzkie ciała, bądź istoty wyposażone w diabelskie rogi i ogony. Jednym słowem - horror. Nigdy nie zasnęłabym tutaj ze świadomością, iż te wszystkie potwory patrzą na mnie i w każdej chwili mogą zaatakować. Ukłucie strachu w sercu pozwoliło mi oderwać wzrok od rysunków. Dopiero teraz zorientowałam się, że siedzę na łóżku przykryta do pasa zieloną kołdrą w małe różowe motylki. Przyjemnie drażniący zapach lawendy przywoływał obrazy mojej własnej sypialni. Przed oczami stanął mi obraz budzącej mnie co rano mamy, oznajmiającej, że śniadanie czeka na stole w kuchni. Zdecydowanie nie doceniałam tego co miałam.
- Afra! - ponowne nawoływanie mojego imienia. Tym razem byłam pewna, że głos należał do Harry'ego. W mistrzowskim tempie pościeliłam łóżko, by nie wzbudzić, żadnych podejrzeń. Ostatni raz pogładziłam miękką pościel gdy usłyszałam głośne chrząknięcie. Podskoczyłam ze strachu co wywołało śmiech chłopaka opartego o framugę drzwi. Spuściłam wzrok na swoje bose stopy starając się ukryć rumiane policzki. Bawiłam się końcówkami włosów nie podnosząc głowy. Nie mam pojęcia ile tak staliśmy.
- Co to jest? - brunet zmrużył gniewnie oczy powoli idąc w moją stronę. Głośno przełknęłam ślinę mając nadzieję, że tym razem obejdzie się bez rękoczynów. Zacisnęłam powieki szykując się na uderzenie, które nie nastąpiło. Odetchnęłam z ulgą równocześnie odwracając się by zlokalizować położenie Harry'ego. Stał przy biurku trzymając zdjęcie jego i jego siostry. Usta miał wykrzywione w śmiesznym grymasie, a brwi zmarszczone tak, że pomiędzy nimi tworzyły się dwie pionowe zmarszczki. Z takim wyrazem twarzy nie wyglądał jak groźny zabójca - psychopata, a całkiem uroczy i na pewno przystojny nastolatek. 
- Nie byłem takim beksą. To było zwyczajnie ukartowane - burknął pokazując mi owy obrazek, który znałam już na pamięć. 
- Oczywiście - zaśmiałam się. Mimo luźnej atmosfery nie odważyłam się spojrzeć mu w oczy. 
- Masz śliczny śmiech - powiedział bez zastanowienia mierząc moją postać kojącym wzrokiem - Znaczy.. Ten.. Marta chce poznać moją dziewczynę - szybko zmienił temat nerwowo drapiąc się po karku - wybierz coś z szafy, przebierz się, wykąp i zejdź na dół udawać zakochaną we mnie - odparł i wyszedł wcześniej zamykając drzwi. Na drżących nogach weszłam do jasno oświetlonej łazienki. Spojrzałam w swoje odbicie i zamarłam. Czerwone policzki, rozmarzone oczy i zbłąkany uśmiech na twarzy. Ostatnim razem wyglądałam tak po randce z Andew'em..
Nie Afra.. Tylko się nie zakochuj..


Wybaczcie, że tak krótko, ale mój telefon coś szwankować zaczyna i usunął poprzednią bardziej rozbudowaną wersję  :(
Następny rozdział będzie dłuższy i przysięgam, że będzie się działo!

Jeśli uda Wam się zostawić 20 komentarzy rozdział pojawi się nawet w piątek wieczorem!

poniedziałek, 23 grudnia 2013

Rozdział 5

- Wesołych Świąt Sara - powiedziałam patrząc na dziewczynę siedzącą na przeciwko mnie. Włosy miała spięte w ślicznego koczka z którego pojedyńcze kosmyki opadały jej na czoło. Wychudzone ciało okryte prostą granatową sukienką idealnie podkreślało trupią biel skóry. Mimo sprzyjających warunków pełne usta pokryte czerwoną szminką wykrzywione były w minimalnym uśmiechu, który na dźwięk moich słów znacznie się poszerzył.
- Nawzajem - szepnęła uważnie przyglądając się mojej twarzy - Wyglądasz bardzo ładnie - powiedziała głośniej. Wyciągnęła rękę przed siebie niepewnie dotykając mojego policzka. Syknęłam z bólu jaki spowodował jej nieznaczny gest.
- Nie kłam. Wyglądam strasznie i każdy to wie - prychnęłam wstając z łóżka na którym siedziałyśmy. Nie interesowało mnie to, że strąciłam dwa opłatki, które cudem przemycił nam Niall narażając swoje życie. Nie interesowało mnie nic poza planem ucieczki z tego piekła. Rudowłosa dziewczyna również podniosła się z posłania i zabierając koc stanęła obok.
- Afra.. Mimo tych wszystkich siniaków i ran, które zrobił ci on - objęła mnie jednym ramieniem uprzednio okrywając nas grubym kawałkiem materiału - nadal jesteś tą samą radosną nastolatką, którą wybrałam nie bez przyczyny - zaśmiała się.
- Dziękuję - powiedziałam ocierając oczy brudnym rękawem marynarki.
- Kochanie! - usłyszałam krzyk Harry'ego, który nie wróżył nic dobrego.
- Sara.. - jęknęłam. Dziewczyna wiedziała co robić bo już nie raz to przerabiałyśmy. Zamknęłam oczy czekając aż zjawa wróci do mojej głowy. Niall nauczył mnie tej sztuczki. Jeśli jestem strasznie przygnębiona samotnością mogę swobodnie zmaterializować Sarę. Pamiętam wesoły śmiech Niall'a gdy udawało mi się odtworzyć tylko nogi rudowłosej. Gdyby nie on poddałabym się już po pierwszym niepowodzeniu. Mimowolnie uśmiechnęłam się na wspomnienie jego blond czupryny i wiecznie rumianych policzków. Jest świetnym przyjacielem.
- Zimno masz tu u siebie - ciepły oddech otulił moją szyję powodując dreszcze - chodź ze mną złotko - jego wielka dłoń sunęła wolno po moich ciele aż dotarła do drżącej dłoni którą złapał. Pociągnął mnie w stronę wyjścia z pokoju, który miałam wraz z nim opuścić. Niepewnie przekroczyłam próg i stanęłam na pierwszym stopniu schodów prowadzących na górę. Od paru miesięcy poruszałam się po zaledwie szesnastu metrach kwadratowych szarej piwnicy. Chłopak widząc moją niepewną minę chwycił mnie za ramiona zmuszając do pójścia za nim. Harry zaprowadził mnie do salonu, który zagracony był tysiącem kartonów i porozrzucanych ubrań. Spod sterty wszystkich niepotrzebnych rzeczy wyłaniał się kawałek białej kanapy w czerwone groszki. Pod ścianą, na czarnej komodzie stał pokaźnych rozmiarów telewizor, a ego samego koloru meblościanka dopełniała całość.
- Siadaj - rozkazał zabierając szare spodnie tym samym robiąc mi miejsce - Niedaleko, bo po drugiej stronie lasu mieszka bardzo miła starsza pani. Ma na imię Marta i jest dla mnie jak matka. W tym roku postanowiłem zaprosić ją do siebie na Wigilię - powiedział stojąc przede mną prosty jak struna.
- Ha.. Znaczy Panie Styles, co ja mam z tym wspólnego? - powiedziałam nerwowo bawiąc się swoimi chudymi palcami. Jego osoba sama w sobie mnie przerażała, ale i onieśmielała. Świadomość, że w każdej chwili może wziąć niewielki zamach i wymierzyć cios, który tak jak poprzedni pozostawi po sobie fioletowy ślad w postaci siniaka ściskała mi gardło nie pozwalając wypowiedzieć ani słowa. Jednak raz na parę tygodni udaje mi się usłyszeć jego dźwięczny śmiech, który potrafi poruszyć moje serce dając chwilowy spokój. Niall opowiadał, że Harry wcale nie jest taki zły jakby się mogło wydawać. Podobno dopiero po śmierci Gemmy - swojej siostry zamknął się w sobie. Bardzo chciałabym dowiedzieć się na ten temat więcej, niestety nawet blondyn nie zna szczegółów.
- Idiotka - mruknął pod nosem. Taka głupia obelga, a moja samoocena sięgnęła dna - Twoim zadaniem jest posprzątanie domu kiedy ja będę u Horana - powiedział zakładając buty wyciągnięte z kartonu stojącego obok - Zapomniałbym..Mam nadzieję, że takie dziwadło umie też coś ugotować - zaśmiał się ze swojego zabawnego komentarza na mój temat i wyszedł trzaskając drzwiami. Nawet nie zamknął ich na klucz..
- Kochana obie dobrze wiemy, że nie masz zamiaru uciekać. Strach jest silniejszy nawet od miłości. Uwierz mi - Sara zaraz po wyjściu chłopaka uwolniła moje ciało i stanęła przede mną tak jak mój dręczyciel. Parodiowała każdy jego ruch wprawiając mnie w niemałe rozbawienie. Kompletnie nie potrafię pojąć dlaczego od początku nie dogadywałyśmy się tak dobrze. Dopiero Niall uświadomił nam, że Sara bez Afry nie istnieje, a Afra bez Sary jest zwykłym człowiekiem.
- Czas zabrać się do roboty! - krzyknęłam pełna entuzjazmu. Cieszyło mnie, że nie ma w domu Harry'ego, że wypuścił mnie z piwnicy, i że może uda mi się podkraść trochę jedzenia. Święta to faktycznie czas cudów - Ty sprzątniesz salon i korytarz, a ja zajmę się piętrem, dobrze? - gdy moja propozycja spotkała się z aprobatą Rudej powędrowałam na górę. Cała ściana przy schodach była ozdobiona milionem fotografii przedstawiających uśmiechniętego chłopca w loczkach i nieco starszą brunetkę. Zaśmiałam się w duchu gdy na jednym ze zdjęć młodsza, ale i pogodniejsza wersja Harry'ego cała umazana była lodami truskawkowymi, które mimo to nie potrafiły zakryć wielkiego uśmiechu i jednej szczerby po utracie przedniego mleczaka. Pierwszym celem była sypialnia Styles'a. Na drzwiach znajdowała się plakietka "Jestem Harry - pies na baby" co mnie nie zdziwiło. Ten chory człowiek rzeczywiście coś w sobie miał, że żadna dziewczyna nie potrafiła mu się oprzeć. Trzy razy w tygodniu przywozi tutaj swoją nową zdobycz i uprawia z nią bardzo głośny sex. Ja rozumiem, że chce zaspokoić swoje potrzeby, ale nie może wyciszyć ścian? Siedząc w piwnicy słyszę najmniejszy jęk bądź westchnienie. Czysta paranoja.
- Jesteś zazdrosna. Przyznaj, że chciałabyś być na ich miejscu - odezwało się moje alter ego.
- Jak nie Sara to drugie ja. Czy nie mogę mieć wolnych myśli? - powiedziałam sama do siebie zupełnie ignorując podrzuconą sugestię. Powoli położyłam rękę na klamce i już miałam pociągnąć ją w dół by drzwi się otworzyły, gdy w domu rozległ się alarm. Panika ogarnęła moje ciało dlatego stałam wmurowana w ziemię nie mogąc się ruszyć. Co jeśli wybuchł pożar i zaraz wszystko spłonie wraz ze mną? Tak! To pewnie wszystko plan tego pieprzonego wariata. Wyszedł pod pretekstem spotkania, a gdy tylko uśpił moją czujność podpalił dom z zamiarem uśmiercenia mnie. Duch Gemmy uratował mnie od rozstrzelania, ale od żywiołu mnie nie uchroni.
- Afra żyjesz? - zapytała pojawiająca się znikąd Sara - dziewczyno jesteś strasznie blada, coś się stało? - kiwnęłam głową twierdząco dalej pozostając w bezruchu - ten alarm to moja wina. Chciałam rozpalić w kominku, ale dym z zapałki uruchomił czujniki przeciwpożarowe. Teraz na dole jest strasznie mokro - wytłumaczyła patrząc na mnie ze skruchą w oczach. Odetchnęłam z ulgą gdy okazało się, że to nie zamach Styles'a, a zwykła pomyłka.
- Wracaj do pracy - mruknęłam ostatecznie rezygnując ze sprzątania pokoju chłopaka. Na korytarzu znajdowała się jeszcze para drzwi. Jedne prowadzące do łazienki, która była stosunkowo czysta. Wystarczyło poukładać damskie kosmetyki, które jakimś cudem znajdowały się w domu zamieszkałym przez jednego mężczyznę. Swoją drogą ciekawe ile Harry ma lat.
- Skończyłaś? - krzyk rudowłosej rozniósł się echem.
- Jeszcze jeden pokój! Pewnie jakaś graciarnia, szybko pójdzie! - odpowiedziałam dość głośno by mnie usłyszała.
Gdy otworzyłam drzwi do ostatniego z pomieszczeń nie wiedziałam czy mam się śmiać czy płakać. W kącie skulona, siedziała dziewczyna na oko parę lat starsza ode mnie. Czarne legginsy opinające zgrabne nogi, szara bluza nałożona na białą koszulkę i brązowe włosy opadające falami na ramiona. Nie widziałam jej twarzy gdyż ukrytą ją miała w swoich kolanach. Wyglądała na przestraszoną, lub.. zagubioną. Zakryłam dłonią usta by nie wydać z siebie krzyku.
- Boże.. - szepnęłam nadal będąc w szoku. Niestety nie przemyślałam swojego czynu gdyż brunetka od razu podniosła głowę wlepiając we mnie swoje rażąco białe tęczówki..


Wiem strasznie nawaliłam.. Takiej długiej nieobecności niczym nie umiem usprawiedliwić.. Po prostu bardzo przepraszam. Mam nadzieję, że wybaczycie mi również fakt, iż nie komentuję Waszych blogów. Telefon mi się zresetował co wiąże się z utratą wszystkich zapisanych linków dlatego zostawcie adresy swoich stron pod komentarzami.
Rozdział jest pisany na szybko dlatego rewelacji nie ma.


A teraz bardziej oficjalnie - z okazji jutrzejszych Świąt chciałabym złożyć Wam najserdeczniejsze życzenia! Oby Wam uśmiech nigdy nie schodził z twarzy!

PS od dnia dzisiejszego zaczynam dodawać rozdziały systematycznie. Nowe notki będą pojawiać się w każdy weekend! (sobota, lub niedziela to zależy od mojej mamy, która zabiera mi komputer)

poniedziałek, 16 grudnia 2013

Uwaga!!

Cześć mam na imię Karolina i jestem kuzynką Afry. Nie piszę tutaj bez powodu, gdyż moja kochana kuzynaczka ma dość spore 'problemy rodzinne' i nie ma dosłownie nawet sekundy by coś dla Was naskrobać. Jednak powiem w sekrecie, że next powinien pojawić się w weekend :)
Do tego czasu zróbmy przyjemność Afrze i komentujmy jej poprzedni post! Niech wie że ma w nas wsparcie. Anonimy także mogą zostawić swoją opinię.
Pozdrawiam Karolina ;*

środa, 27 listopada 2013

Rozdział 4

- Od teraz to twój nowy dom - powiedział Harry i zamknął drewniane drzwi. Potem usłyszałam nieprzyjemny zgrzyt zamka. Zostałam uwięziona w domu seryjnego mordercy i, o ironio moją prywatną celą więzienną jest piwnica. Jednak nie taka zwyczajna. Miałam małe okienko, które dostarczało tyle światła co kot napłakał. Nie było szans na ucieczkę przez nie. Moja głowa jest od niego większa. Po prawej stronie stało dwuosobowe łóżko z szarą pościelą, na której znajdowały się plamy czegoś czerwonego. Obstawiam krew. Na przeciwległej ścianie wisiał stary dywan przybity gwoździami. Chyba mogło być gorzej..
- Jeszcze jedno - wszedł bez pytania chłopak. Był ubrany jedynie w spodnie dresowe. Nie przypuszczałabym, że Harry ma tyle tatuaży. Cała klatka piersiowa była pokryta najprzeróżniejszymi obrazkami. Najwięcej uwagi skupiłam na czarnym motylu po środku brzucha. Wydawał się kompletnym odzwierciedleniem bruneta. Delikatność i wrażliwość ukryte bardzo głęboko, straszne wzory na skrzydłach to nic innego jak maska, która ma za zadanie ukryć wszystkie słabości.
- Możesz mnie nie pożerać wzrokiem? - zapytał jakby znudzony zaistniałą sytuacją.
- Możesz nie wchodzić tutaj bez jakiegoś znaku czy coś? Fajnie by było gdybyś zastosował pukanie - odpyskowałam ignorując rumieńce na policzkach.
- Ponieważ? - wymruczał zbliżając się powoli. Jego źrenice były powiększone, a zieleń oczu stała się bardziej wyrazista.
- Gdybym stała nago, a ty byś wszedł? - jęknęłam czując napływającą falę podniecenia.
- Prawdopodobnie wykorzystałbym sytuację - wyszeptał zahaczając o płatek mojego ucha.
- To naruszanie przestrzeni osobistej! - pisnęłam spanikowana.
- Kotku, od dzisiaj jesteś moją własnością - jego duża dłoń spoczęła na moim zaróżowionym policzku. Przyjemne ciepło rozeszło się w okolicach brzucha - mogę robić z tobą co tylko zechcę - powiedział kusząco. Bez zastanowienia wpiłam się w jego pełne usta rozkoszując się ich słodkim smakiem. Przeklinając w duchu brak większej pojemności płuc oderwałam się od Harry'ego ciężko dysząc. Na jego twarzy zawitał pogardliwy uśmiech. Chłopak podniósł rękę na wysokości moich bioder i wymierzył cios, pod którego wpływem zgięłam się w pół. Ból był niewyobrażalnie wielki. Nawet Andrew nie miał tyle siły co Harry. Do oczu napłynęły mi łzy. Jak mogłam być taka głupia? Przecież powinnam wiedzieć jakie będą skutki takiego zachowania.
- Pamiętaj myszko, ja mogę wszystko, a ty? Zupełnie nic - powiedział po czym wyszedł z tego prymitywnego pokoju. Normując swój oddech usiałam na poplamionej pościeli, która po tym wszystkim co mnie dzisiaj spotkało nie była taka zła. W mojej głowie pojawiło się tylko jedno pytanie - Dlaczego nigdy nie słucham mamy? Przecież jako mała dziewczynka dostałam wyraźny zakaz rozmawiania z nieznajomymi. Jednak nie, Afra zawsze robi co chce! Jestem na siebie zła. Tylko puste laski potrafią zauroczyć się w nieziemskich loczkach psychopatycznego Harry'ego i jego zielonych oczach. Na dodatek te zazwyczaj utlenione blondi dają się przystojniakom zabrać do domu. Idiotyzm..
Skarbie jesteś jedną z nich wiesz o tym prawda?
- Tak Sara wiem! Szczerze? Jest mi z tego powodu cholernie głupio - odpowiedziałam zgodnie z prawdą. Nie płacz.. powiedziała cicho dziewczyna. Dopiero teraz poczułam słoną ciecz spływającą po policzkach.
- Dlaczego? Myślałam, że moje cierpienie sprawia ci radość - prychnęłam.
To nie tak Afra.. Kiedyś się tego dowiesz, obiecuję
- Dobrze, że mam się przynajmniej do kogo odezwać - mruknęłam pod nosem. W pomieszczeniu zaczęło robić się stopniowo ciemno dlatego postanowiłam położyć się spać. Wślizgnęłam się pod cienką kołdrę i kładąc głowę na płaskiej poduszce oddałam się przemyśleniom. Jednak jedna rzecz nie pozwalała mi zasnąć. Mianowicie straszny smród materaca. Trochę jakby coś tam zdechło. Na samą myśl o śmierci wzdrygnęłam się wyskakując z łóżka.
Zerwij ten dywan ze ściany i śpij na nim, nie będzie ci zimno poradziła mi Sara, gdy układałam się za podłodze. Po wielu morderczych próbach udało mi się zdjąć materiał i ułożyć go na betonowym podłożu. Sara miała rację, jest znacznie wygodniej..

~*~

- Koniecznie musisz pokazać mi tą dziewczynę - usłyszałam męski głos, który wybudził mnie ze snu.
- Czemu jestem w koszulce i majtkach? - zapytałam samą siebie. Przecież dokładnie pamiętam jak ubrana szłam spać. Harry na pewno tego nie zrobił. Prawda..?
Ja to zrobiłam oznajmiła Sara.
- Jakim cudem?! - krzyknęłam zła. Szybko wstałam z posłania i w pośpiechu zaczęłam naciągać spodnie. Gdy gwałtownie stanęłam na nogi nieprzyjmny ucisk w brzuchu dał o sobie znać. Niepewnie podniosłam czarną bokserkę i zszokowana zastygłam w bezruchu. Niepewnie dotknęłam fioletowego siniaka jednak szybko pożałowałam tej decyzji. Syknęłam przeciągle i natychmiast zasłoniłam gołą skórę. 
To nie ja twardo zaprzeczyła Sara.
- Wiem, wiem - mruknęłam - to ten pieprzony psychopata. Podniosłam poduszkę i kołdrę z podłogi i z powrotem położyłam je na śmierdzącym łóżku. Dywan zwinęłam w rulon i ustawiłam w kącie pokoju.
- Proszę Afra, ucieknijmy stąd - błagalny głos mojej współlokatorki odbił się echem po pokoju.
- Ile razy mam ci do cholery powtarzać, że masz nie odzywać się na głos?! - krzyknęłam wpadając w furię. Złość przejęła kontrolę nad moim ciałem. Wbiłam sobie paznokcie w skórę powodując przyjemne szczypanie. W tym momencie ból dawał mi ukojenie. Odruchowo machnęłam ręką w stronę okna, które z głośnym trzaskiem rozbiło się na kawałki. Przerażona tym czego właśnie dokonałam upadłam na kolana zanosząc się płaczem. Harry miał rację. Jestem potworem.
- Stary nie mówiłeś, że ona jest tak silna - cichy szept nieznajomego chłopaka stojącego w drzwiach u boku bruneta szczerze mnie zaciekawił. Jego głos był przeciwieństwem głosu tego intruza. Był łagodny i ani trochę straszny. Odwróciłam się w tamtym kierunku i zaczęłam przyglądać się nowemu. Był blondynem o chyba niebieskich oczach. Na jego ramionach znajdowało się wiele tatuaży. Harry z pewnością miał ich mniej. Dopełnieniem jego punk'owej stylówki były tunele w uszach. Mimo załzawionych oczu potrafiłam dostrzec każdy szczegół choćby nawet to, że gdy spojrzał mi w oczy jego prawy kącik ust delikatnie uniósł się ku górze.
- Sam tego nie wiedziałem - wzruszył ramionami brunet - ale coś w niej jest skoro Gemma ją wybrała - kto mnie wybrał? Kim jest ta nie znajoma laska, której imię słyszę już po raz drugi lub trzeci? Myśląc nie przestawałam patrzeć w te niebieskie hipnotyzujące oczy. Nagle coś w nich zauważyłam. Straszna postać, która była odzwierciedleniem moich wszystkich lęków ni stąd ni zowąd pojawiła się w czarnych jak smoła źrenicach. Nie panikuj. On jest jednym z nas. Stara cię do siebie zniechęcić, ale może coś wiedzieć. szepnęła konspiracyjnie Sara.
- Ugh! Serio? - krzyknęłam - innych zabijasz! Mnie więzisz, to dlaczego on - wskazałam palcem na blondyna - ma być twoim przyjacielem? - czułam do niego odrazę. Traktuje wszystkich z wyższością. Nawet jego kumpel grzecznie siedzi w cieniu chociaż w głębi duszy mam nadzieję, że się mylę. Skoro koledze Harry'ego udało się przeżyć to może i ja mam szansę.
- A dlaczego miałby mim nie być? - wyraźnie zaakcentował ostatnie słowa. Jestem pewna, że z chęcią teraz wydrapałby mi oczy lub zabił z premedytacją tylko dlatego, że podniosłam na niego głos.
- Może dlatego, że.. - nie dane mi było skończyć gdyż blond włosy chłopak zamknął mi usta pocałunkiem. Owszem było mi bardzo przyjemnie szczególnie, że od wczoraj nikt nie okazał mi żadnych czułości do których przywykłam, jednak czułam jakbym całowała brata.
- To ja wam Niall nie przeszkadzam. Baw się dobrze - prychnął arogancko Harry i wyszedł z pokoju. Oderwałam się od chłopaka z trudem łapiąc powietrze.
- Kim ty do cholery jesteś? - wydałam niemy pisk. Blondyn zaśmiał się dźwięcznie siadając na podłodze. Powtórzyłam jego ruchy krzyżując nogi usadawiając się w najwygodniejszej pozycji.
- Jestem Niall i owszem jestem taki jak ty i Sara - powiedział ostrożnie dobierając każde słowo. Zdziwiona zachłysnęłam się powietrzem wywołując u mojego towarzysza cichy chichot.
- Jak ty to..? - wykrztusiłam z siebie wreszcie. Jak to możliwe, że przy blondynie się czuję się w miarę bezpiecznie i dobrze. Jednak za każdym razem powracał do mnie obraz zmartwionego Harry'ego wtedy w parku. Był zupełnie inny. Gdyby nie Andrew na pewno nie byłoby mnie tutaj. Andrew! Oby mu nic nie było. Wrócił do domu cały i zdrowy? Martwi się o mnie? Dopiero głośne chrząknięcie chłopaka przywróciło mnie do brutalnej rzeczywistości. Niall przybrał poważny wyraz twarzy i dopiero gdy dzieliły nas jakieś dwa centymetry powiedział:
- Czytam ci w myślach Afra..


Strasznie wszystkich przepraszam, że tak długo nic nie dodawałam, ale strasznie dużo się u mnie działo. Moja babcia jest w szpitalu i strasznie chciałam spędzić z nią trochę czasu. Wybaczcie :)
Mam nadzieję, że rozdział się podoba. Jeszcze jedna sprawa. Jak na razie nie mogę zmienić tła, bo nie mam na to zwyczajnie czasu i jestem na kompie nielegalnie xd Obiecuję, że w weekend to naprawię ;*

środa, 20 listopada 2013

Ogłoszenie

Cześć kochani!
Przybywam z małym ogłoszeniem, które dotyczy nowego rozdziału. Mój przecudowny tatuś spierdzielił mi ruter podczas podłączania i nie mam w domu internetu ;c jestem tu tylko i wyłącznie dzięki dobroci mojej BFF.
W piątek z rana przychodzi gościu z vectry i naprawi to co trzeba dlatego Rozdział 4 pojawi się wieczorem tego samego dnia.
Wybacznie, ale to niezależne ode mnie..

czwartek, 14 listopada 2013

Rozdział 3

- Wymagasz ode mnie zbyt wiele - wyszeptałam na skraju załamania. Założę się, że wyraz mojej twarzy nie był przyjemny dla oka. Usta wykrzywione w grymasie, oczy prawie wypadające z orbit i kropelki potu spływające po skroniach. Czułam na skórze jego palący wzrok, który znacznie ograniczał moje oddychanie. Wszystko, dosłownie wszystko mnie rozpraszało.
- Rozumiem przez to, że lubisz to kim jesteś - ten przeklęty uśmiech nie wyrażający nic poza zwykłą odrazą do mojej osoby jest ostatnią rzeczą jaką chciałabym zobaczyć przed śmiercią. Zamknęłam oczy, wyostrzając moje pozostałe zmysły.
 Schowałam twarz w dłonie, by brunet nie widział pierwszych łez wydostających się spod powiek. Panika ogarniająca mnie gdy usłyszałam, że chłopak ładuje magazynek pistoletu i oddaje jeden próbny strzał w niebo była nie do opisania. Spłoszone ptaki opuściły swoje gniazda i poszybowały daleko stąd. Mój umysł błagał bym rozwinęła skrzydła, których nie miałam i poleciała razem z nimi zostawiając w oddali tego pieprzonego mordercę.
Afra jeśli teraz nie uciekniesz zabijesz nas obie! Błagam bierz nogi za pas i zwiewaj w głąb lasu. Zgubisz go, tylko uwierz w siebie..
Pierwszy raz głos Sary był taki.. miły. Mimo, że nie zawsze się dogadujemy postanowiłam wziąć sobie jej radę do serca.
- Wiem - powiedziałam pewnie. Zaskoczenie chłopaka było tak ogromne, że miałam ochotę zachichotać. Wyglądał całkiem uroczo.. Uroczo jak na bandytę - oprzytomniałam.
- Co? - zachłysnął się powietrzem.
- Udowodnię ci, że nie chcę tego czegoś w sobie. Tylko się odwróć, muszę zdjąć bluzkę. To trochę krępujące - oblałam się rumieńcem. Chłopak zmrużył oczy bacznie mi się przyglądając. Jednak powoli odwrócił się na pięcie.
- Masz 20 sekund - rzucił chłodno - jeden, dwa..
To twoja szansa! Cicho schodziłam po stopniach. W tym momencie nawet najmniejszy szmer mógł być dla mnie końcem życia. Gdy wreszcie dotknęłam stopą ziemi pędem puściłam się w stronę lasu. Byłam już dobre pięćdziesiąt metrów od domku kiedy usłyszałam przeraźliwy krzyk rozdzierający panującą ciszę.
Serce wystukiwało niespokojny rytm ciągle nadając rosnącego tępa moim krokom. Po chwili dotarłam na małą polanę. To co tam zobaczyłam zmroziło mi krew w żyłach.
Wszystkie otaczające drzewa były w zaschniętej już krwi, a wokół nich leżały zużyte naboje charakterystyczne dla broni Harry'ego. Nieudolnie starałam się oszacować ile ludzi musiało tu zginąć, jednak strach uniemożliwiał mi wszelkie obliczenia. To straszne, że jedynie przez czysty przypadek i wolną wolę demonów ginie tyle niewinnych istot. Założę się, że ponad połowa z nich nigdy nie poznała historii swojego 'współlokatora'. Ja również będę należeć do tych osób.
- Nie wiem czemu, ale każdy z was ucieka w to samo miejsce - usłyszałam cichy pomruk tuż przy uchu. Odskoczyłam z głośnym piskiem i wylądowałam na ziemi. Złapałam się za serce starając się przywrócić mu normalne tępo co rozbawiło chłopaka.
- Jesteś dość ładna dlatego pozwolę ci wybrać, przy którym drzewie..
- Dostanę kulką w głowę - dokończyłam. Harry podszedł tak blisko, że miałam jego kolana na wysokości swoich oczu. Wstałam powoli otrzepując jeansy, które o ironio porwały się w dość strategicznym miejscu. Nikt nie chciały stać przed psycholem w rozdartych na tyłku spodniach. Z resztkami godności zdjęłam marynarkę przewiązując ją w pasie. Harry z powagą obserwował każdy mój ruch. Po skończonej akcji "ukryć dziurę" jakkolwiek to zabrzmiało, zaczęłam rozglądać się dookoła w poszukiwaniu dobrego kawałka drewna, który miałby być świadkiem kolejnego morderstwa. Moją uwagę przykuł stary dąb, jego obecność tutaj była dziwna bo znajdowaliśmy się w lesie iglastym.
- To - wskazałam na obiekt mojego zainteresowania. Z determinacją wdrapałam się na małą górkę i stanęłam opierając się plecami o korę.
Pomóż mi.. cichy, dziewczęcy głos odbił się echem w mojej głowie. Najdziwniejsze było to, że Sara nie miała takiej barwy.
- Nie ma mowy! Wybierz inne - warknął chłopak zaciskając dłonie w pięści.
- Zabijesz mnie tutaj, albo nigdzie - powiedziałam pewna swojego zdania. Westchną z irytacją wyciągając pistolet. 'No to żegnaj piękny świecie' pomyślałam.
- Harry nie rób tego, ona nam pomoże.. - biała mgła wydobywająca się spod ziemi uformowała zarys dziewczyny. Zjawa stanęła przede mną z rozłożonymi ramionami jakby chciała obronić mnie przez wystrzałem. Broń uderzyła o ściółkę wydając przy tym cichy szelest, a sam chłopak ze łzami w oczach upadł na kolana. Jego dolna warga zaczęła gwałtownie drżeć, a ciałem wstrząsnął spazmatyczny szloch. Wbrew wszystkiemu co o nim sądziłam miałam ochotę przyciągnąć go do piersi i tulić tak długo aż się nie uspokoi.
- G-gemma - powiedział dławiąc się słoną cieczą spływającą po jego policzkach. Obserwowałam sytuację z otwartymi ustami. Chłopak, który mi groził, który zabił tyle ludzi kuli się jak potulny szczeniaczek przed garstką parującej wody?
Dziewczyno nie stój jak ciele malowane tylko uciekaj zirytowana Sara odezwała się kompletnie wytrącając mnie z równowagi. Ukryłam się za drzewem i biegiem ruszyłam w zupełnie przeciwną stronę. Małe igiełki pokrywające gałęzie otaczających mnie drzew boleśnie raniły mi stopy i ręce. Dopiero teraz zdałam sobie sprawę, że jeśli Harry mnie złapie będzie tak rozwścieczony, że już nikt mnie nie uratuje. Nawet Gemma czy jak jej tam.
Mimo adrenaliny buzującej w organizmie, z każdą chwilą odczuwałam coraz większe zmęczenie. Kończyny odmawiały posłuszeństwa wiotczejąc. Nagle pojawiło się przede mną małe białe światełko, które lekko mnie oślepiło.
Afra, nie bój się. Mój brat ci już nic nie zrobi, obiecuję. Tylko błagam pomóż mi.. rozpaczliwe nawoływanie zmusiło mnie do chwili przemyśleń.
- Dajcie mi wszyscy święty spokój! - wrzasnęłam najgłośniej jak umiałam rozpraszając światło machaniem dłoni.
- Nie chciałaś po dobroci to zabawimy się inaczej - powiedział znajomy chrapliwy głos.


Strasznie przepraszam, że ten rozdział jest taki krótki, ale obiecuję, że następna notka pojawi się za cztery dni czyli we wtorek. Jednak istnieje także możliwość, że komentarzy będzie tyle co pod poprzednim, a rozdział dodam nawet w ten weekend!

niedziela, 3 listopada 2013

Rozdział 2

- Coś się stało? - ponownie zawołał nieznajomy. Dopiero z bliska mogłam dostrzec jego przenikliwe, zielone oczy, które w tym momencie nie wyrażały niczego poza strachem.
- Nie - powiedziałam drżącym głosem. Nie wiem dlaczego ale moje całe ciało i umysł w tak przedziwny sposób reaguje na tego chłopaka. Cicho westchnęłam gdy brunet zmierzwił swoje włosy ręką.
- Na pewno? - jego delikatne palce spoczęły na moim ramieniu, a wzdłuż mojego kręgosłupa rozszedł się przyjemny dreszczyk. Jednak w tym momencie nie to było najważniejsze. Wyraźne kości policzkowe i niesforne loczki opadające na czoło były znacznie ciekawsze. Zastanawiam się jakiego szamponu używa.. Odezwała się Sara. Gdybym tylko mogła strzeliłabym jej w twarz.
- Głuchy jesteś? Chyba wyraźnie ci powiedziała, że nie potrzebny tu taki laluś - warknął Andrew podnosząc się na łokciach. Złapał mnie za rękę i złożył na niej krótki pocałunek dając tym samym jednoznaczny sygnał, że jestem zajęta.
- Mów za siebie, ja aktualnie wprost marzę o pomocy - uśmiechnęłam się zwycięsko w stronę blondyna i ponownie przeniosłam swoje spojrzenie na przystojnego chłopaka. Brunet z radością zaoferował mi swoją wyciągniętą dłoń. Chwyciłam ją w duchu klnąc wysuszoną skórę, która była moją zmorą od lat. Nawet drogie i wyszukane kremy nie były w stanie jej zapobiec. Mama zawsze śmiała się mówiąc, że zamieniam się w smoka z łuskami. Poderwałam się z ziemi otrzepując brudne spodnie. Ostatni raz spojrzałam na Andrew, który zrezygnowany ponownie opadł na ziemię i tępo wpatrywał się w niebo ledwo widoczne zza korony otaczających nas drzew. Trochę mi ulżyło, że nie próbuje wszczynać kolejnej kłótni jednak ukłucie w sercu kompletnie zaprzeczyło mojemu szczęściu. Gdy odeszliśmy z nieznajomym kawałek chciałam grzecznie się wycofać i wrócić do domu tak jak od początku zamierzałam. Odwróciłam się na pięcie i kiedy miałam postawić pierwszy krok w przeciwną stronę mocny uścisk na ramieniu mi go uniemożliwił.
- Już uciekasz? - wyszeptał do ucha. Przyjemny miętowy oddech otulił okolicę prawego policzka. Ręka zsunęła się niżej zatrzymując się na talii. Mocny zapach perfum kompletnie odebrał mi racjonalne myślenie.
- Chcę do domu - odpowiedziałam twardo po krótkiej chwili.
- Na twoim miejscu chciałbym tego samego, ale rozczaruję cię złotko - mruknął mocniej przyciskając mnie do swojego ciała. Obleciał mnie nie mały strach, bo co jeśli ten czarujący brunet jest wyspecjalizowanym gwałcicielem.
- Proszę - jęknęłam czując jak moje oczy po raz kolejny tego dnia wypełniają się łzami. W odpowiedzi usłyszałam jedynie gardłowy śmiech. Chłopak przeniósł swoje dłonie na pośladki wprawiając mnie w coraz większe przerażenie. Czyli moje podejrzenia są prawdziwe. Sparaliżowana czekałam na dalszy rozwój akcji chociaż w środku błagałam o pomoc. Po chwili splótł nasze palce razem i zaczął prowadzić do samochodu. Jego ręka była tak duża, że spokojnie zmieściłabym tam swoje dwie. Przyjrzałam mu się dokładniej zapamiętując jak najwięcej szczegółów. Mała blizna na szyi, pełno gumowych bransoletek na ręku, naszyjnik z małym 'papierowym' samolotem.
Skórzana kurtka nałożona na biały t-shirt, który albo był zajebiście ciasny, albo od początku miał za zadanie eksponowanie wyrzeźbionego brzucha. Czarne, podarte spodnie - zupełnie takie jakie nosi Andrew - pomyślałam uśmiechając się delikatnie.
- Wiem, że jestem pociągający, ale bez przesady - powiedział pokazując swoje proste, białe zęby.
- Uważaj bo popadniesz w samouwielbienie - burknęłam w nagłym przypływie odwagi, która o ironio ulotniła się w mgnieniu oka. Widząc jego zmieszanie na twarzy zachichotałam cicho.
- Zaraz nie będzie, ci tak wesoło - warkną wpychając mnie do samochodu. Jaki dżentelmen. Zacisnęła zęby wykrzywiając twarz w bólu. Brunet nieświadomie otarł się o ranę na plechach. Poczułam kropelkę jak się domyślam krwi spływającej po łopatce. Zaklęłam w myślach Sarę. Swoją drogą coś za długo milczy. Nie żeby mi się nie podobało, ale bez jej denerwującego głosu czułam się trochę nieswojo. Chłopak usiadł po stronie kierowcy i odpalił silnik samochodu. Ruszyliśmy autostradą w stronę lasu jak się nie mylę. Moja orientacja w terenie wymaga jeszcze wiele pracy.
Zgwałci mnie pośród drzew. Dobre i to prawda? Od zawsze lubiłam przyrodę.. Idiotka
- Jak masz na imię? - zachrypnięty głos przywrócił mnie na ziemię. Popatrzyłam na niego zdziwiona nie wiedząc co odpowiedzieć. Parskną śmiechem kręcąc głową z niedowierzaniem.
- To takie dziwne kiedy chłopak pyta dziewczynę o imię?
- Afra.. - wyszeptałam najciszej jak się dało. Od zawsze nienawidziłam tego jak się nazywam. W przedszkolu, podstawówce, gimnazjum to właśnie z jego powodu byłam największym pośmiewiskiem.
- Ładnie - odpowiedział bez entuzjazmu.
- A ty? - chrząknęłam odwracając wzrok. Nie wiem czy dlatego, że się go bałam czy po prostu mnie rozpraszał.
- Harry - rzucił szybko nadal patrząc przed siebie.
- Moja rybka miała na mię Harry, zdechła - odparłam beznamiętnie bacznie przyglądając się moim niezgrabnym nogom.
- Ciekawe.. - mruknął. Gdy zatrzymaliśmy się pod drewnianym niepozornym domkiem pierwszym pytaniem, które nasunęło mi się na myśl to: Sex w domu jest lepszy niż na łonie natury? Bez dwóch zdań mogłabym stwierdzić, że ta chwila jest drugą z najgorszych w moim życiu. Stara chatka niczym wyciągnięta z filmu porośnięta była gdzie nie gdzie mchem. Szyby były tak brudne, że zapewne nic zza nich nie widać.
Jednak nic nie wzbudzało we mnie tak wielu podejrzeń jak potężne, drzwi zamknięte na cztery spusty. Przeszliśmy przez zardzewiałą furtkę i zatrzymaliśmy się przed owym kawałkiem metalu. Harry otworzył je kopnięciem buta i 'wprowadził' mnie do środka. Po przekroczeniu progu moje ciało stało się kompletnie bezwładne. Jakaś magiczna siła wypalała moje płuca pozostawiając w ciele drażniący dym. To niesamowite, wszystko dookoła zdaje się stać spokojnie kiedy ja przeżywam swój wewnętrzny pożar. Panicznie rozglądając się dookoła szukałam przedmiotu, którego mogłabym się chwycić. Przed oczami mignęła mi znajoma czupryna kręconych włosów jednak jak szybko się pojawiła tak i szybko zniknęła. Znowu zostałam sama wśród ciemności. Może Harry od początku był tylko wytworem mojej wyobraźni. Nie, przecież Andrew też go widział! Złapałam się najbliższej szafki ciężko dysząc, jeśli teraz czegoś nie zrobię mój koniec będzie dość marny. U-uciekaj.. Słaby głos Sary wreszcie zabrzmiał w mojej głowie. Dym przedostał się do gardła powodując spazmatyczny kaszel. Spojrzałam na swoją rękę, na której widocznie były wszystkie żyłki i nerwy. Cholera co się dzieje?! Powiedziałam wiej! Sara nie dawała za wygraną. Jej głos mimo iż na mnie krzyczała stawał się coraz bardziej odległy. Trzymając się jedną ręką szyi a drugą podpierając się ściany ruszyłam w stronę nadal otwartych drzwi. Gdy przestawiłam jedną stopę przez próg ból stał się mniejszy, z ulgą stanęłam na drewnianych schodkach gdzie mogłam odetchnąć pełną piersią. Wracaj do domu! Tu jest niebezpiecznie! On.. Dziewczyna chciała powiedzieć coś więcej jednak przerwała kiedy przede mną pojawił się Harry z chytrym uśmiechem. Moje serce przestało wystukiwać spokojny rytm a zaczęło bić jak szalone. Ręce stały się mokre od potu, a na czole pojawiła mi się mała zmarszczka oznaczająca w moim przypadku strach. Powolne ruchy chłopaka wprawiły mnie w jeszcze większe osłupienie. Harry sięgnął do paska od spodni wyciągając z niego broń. Jeszcze parę miesięcy temu porównując swoje życie do horroru stwierdziłam, że brakuje w nim psychopaty. No i mam co chciałam.
- Nie ruszaj się, a będzie mniej bolało - syknął kiedy ze zbyt dużych nerwów zaczęłam przeskakiwać z nogi na nogę. Wzięłam głęboki oddech by chociaż krzyknąć te banalne pomocy, ale w ostatniej chwili zrezygnowałam.
- Dlaczego? - jęknęłam cicho - chyba powinnam znać powód swojej śmierci.
- Jesteś potworem - powiedział przez zaciśnięte zęby podchodząc bliżej. Odruchowo postanowiłam cofnąć się w tył jednak nie chciałam wracać do domu gdzie zapewne czekałaby mnie powtórka z rozrywki.
- Nie rozumiem - owszem wiem że nie wyglądam jak jakaś super modelka z silikonowym biustem, ale że od razu potwór?
- Jesteś taka sama jak on! - wrzasnął kładąc palec na spuście.
- Nie wiem o co ci chodzi kolego i o kim mówisz, ale ostrzegam, że jeszcze raz podniesiesz na nas głos a srogo pożałujesz! - zachrypnięty głos mojej "towarzyszki" wydostał się z moich ust. Ona się coś za dobrze czuje w moim ciele. Jeszcze brakuje tego, żeby kompletnie pozbawiła mnie świadomości. W oczach Harry'ego błysnął niepokój mimo to dalej twardo stał w takiej samej pozycji.
- Powiedz mi o co chodzi, wtedy będziesz mógł mnie zabić - powiedziałam spokojnie gdy skończyłam opieprzać w myślach Sarę za te jej niekontrolowane przemówienia.
- Myślisz, że ci uwierzę? Uciekniesz stąd, a ja znowu będę musiał cię szukać - prychnął lekceważąco.
- Co mam zrobić żebyś zaufał mi chociaż na chwilę? - zapytałam przyglądając mu się z zaciekawieniem. Ręka trzymająca pistolet zaczynała leciutko drżeć.
- Udowodnij, że nienawidzisz tego kim jesteś..


Strasznie wszystkich przepraszam za to, że musieliście tyle czekać na kolejny rozdział, ale tydzień spędzony u cioci bez internetu też nie był spełnieniem moich marzeń.. Kolejna notka już się tworzy więc kiedy ją dodam zależy tylko od Was! 

PS Przepraszam, że nie komentowałam Waszych blogów teraz postaram się wszystko nadrobić także w komentarzach umieszczajcie swoje linki  :)

środa, 23 października 2013

Rozdział 1

Opuszkami palców przejechałam po wielkiej ranie, która ciągnęła się od karku do połowy pleców. Syknęłam głośno zabierając rękę. Na co w mojej głowie zrodził się szyderczy śmiech. Od czterech miesięcy próbuje zagoić to cholerstwo jednak Sara mi na to nie pozwala. Każdej nocy rozrywa moją skórę w tym samym miejscu sprawiając niewyobrażalny ból. Kocha czuć moje cierpienie. Dzisiaj było podobnie. Piekielny rechot odbijający się w każdym kawałku ciała był strasznie denerwujący.
- Zamknij się! - wrzasnęłam chwytając się za włosy i ciągnąc je z całej siły - wyjdź ze mnie! - ponownie uniosłam głos. Codziennie błagam Boga o śmierć, jednak z marnym skutkiem. Od tamtej feralne imprezy moje życie uległo całkowitej zmianie.
Z tego co wiem Andrew i ja jesteśmy opętani przez demony. Sara, dziewczyna, która lepiła się do mojego chłopaka, tak na prawdę od początku była zainteresowana wyłącznie moją osobą. Wszystkie podchody były po to by posiąść moje ciało i żyć w nim aż się zestarzeje. Na jej nieszczęście miałam zbyt silną wolę by przyjąć ją do siebie. Jak na złość tamtej nocy w klubie gdy rozpoczęła się strzelanina, której zostałam ofiarą Sara miała wolną rękę i niepostrzeżenie zawładnęła częścią mnie. Owszem dzięki niej nie umarłam i nadal stąpam po ziemi, chociaż dzisiaj zastanawiam się czy nie lepiej byłoby mi w niebie. O ile bym do niego trafiła.
Andrew ma w sobie demona młodego żołnierza, który został spalony żywcem dlatego gdy blondyn jest rozwścieczony potrafi ciskać kulami ognia. Podobno Sara też ma jakąś mroczną przeszłość dzięki której wykształciła moc. Na razie nie wiem co to może być ani jaki ma stopień siły jednak jej złośliwość na pewno nie wzięła się znikąd. Złotko po co ta agresja?
- Odezwała się pani spokoju co? - odparłam z kpiną w głosie. Z innej perspektywy wygląda to zapewne dziwnie.. Kiedyś usłyszałam fragment rozmowy mojej mamy z jej przyjaciółką. Powiedziała wtedy "Owszem każdy coś tam szepce pod nosem, ale u niej to się robi niepokojące". Wiem, że moja psychika znacznie ucierpiała przez wszystko co wydarzyło się w najbliższym czasie, ale psychopatką nie jestem. Mam po prostu wewnętrzną potrzebę odpyskowania tej jędzy która mi kurewsko przeszkadza. Przez pierwszy miesiąc odpowiadałam jej niezależnie od sytuacji w jakiej się znajdowałam. W szkole, podczas sprawdzianu. Na ulicy, czy w autobusie. Andrew zawsze się wtedy ze mnie śmiał i pytał co powiedziała.
Ugh! Prawie zapomniałam, że byłam z nim umówiona w parku. Ignorując ponowne zaczepki Sary wyciągnęłam z apteczki bandaż, którym zrobiłam sobie niechlujny opatrunek. Narzucając na plecy kremową marynarkę wyszłam z domu zostawiając przerażoną mamę. Zapewne słyszała moje krzyki. Znowu idziesz do tego palanta? Dziewczyno on nie jest dla nas!
- Dla ciebie na pewno nie, dla mnie jak najbardziej - mruknęłam podążając kamiennym chodnikiem do naszej ulubionej kawiarni. Mam nadzieję, że nie będzie zły za chwilę spóźnienia. Wchodząc do pomieszczenia uderzył mnie zapach mielonej kawy i pieczonego ciasta czekoladowego. Ściany wyłożone starymi, czerwonymi cegłami idealnie komponowały się z białymi stolikami i krzesłami w tym samym kolorze. Przy oknie w samym koncie sali siedział blondyn z wymalowanym grymasem na twarzy. To nie wróży nic dobrego. Nie chcąc rozzłościć go jeszcze bardziej niepewnym krokiem podążyłam w jego kierunku. Gdy mnie zauważył zerwał się gwałtownie z krzesła. Złapał mnie w talii wbijając w nią swoje palce. Będą siniaki jak nic.
- Wychodzimy - warkną mi do ucha i nie wzbudzając niczyich podejrzeń wyprowadził mnie z kawiarni. Nadal trzymając mnie w żelaznym uścisku prowadził nas do parku, który o tej porze był wyjątkowo pusty. Zatrzymaliśmy się dopiero przy małym stawie gęsto otoczonym drzewami.
- Spóźniłaś się - powiedział nie kryjąc swojej złości. Jego mięśnie napięły się tak że były widoczne pod białym T-shirt'em.
- Andrew to tylko pięć minut - odpowiedziałam powoli podchodząc. Chciałam pogłaskać go po policzku żeby złagodzić sprawę, ale moja ręka w połowie drogi została zatrzymana.
- Dla ciebie tylko, dla mnie aż! Słyszysz?! - krzyknął, a moje ciało odruchowo się skuliło. Zacisnęłam oczy przygotowując się na najgorsze. Nawet Sara nie pisnęła ani słówka.
- Odpowiadaj jak do ciebie mówię! - głos ugrzązł mi w gardle. Po chwili usłyszałam trzask i ból na prawym policzku. Znowu mnie uderzył. Po raz kolejny stracił moje zaufanie i złamał obietnicę.
- Ty idioto! Nigdy więcej jej nie dotkniesz! - wydostało się z moich ust jednak głos nie należał do mnie. Była to Sara, ale jakim cudem udało jej się powiedzieć coś na głos?
Nagle przed oczami mignęły mi wszystkie obrazy, na których Andrew mnie upokarzał, bił, wyzywał. Złość potęgująca się od poranka teraz rozsadzała każdą komórkę organizmu. Moim celem było tylko jedno - zemsta. Wyciągnęłam rękę przed siebie i popchnęłam chłopaka na najbliższe drzewo, w jego oczach dostrzegłam przerażenie, które motywowało mnie do dalszych działań. Kolejnym gestem przywołałam jego ciało, które wylądowało tuż przez moimi nogami. Dopiero teraz zauważyłam, że unoszę się jakieś 20 centymetrów nad ziemią.
Popatrzyłam na twarz blondyna, która wykrzywiła się grymasie bólu. Dobrze, mu tak! Krzyknęła Sara. Muszę przyznać, że pierwszy raz zgadzam się z nią w stu procentach. Nikt z wyjątkiem mnie nie przysporzy ci już cierpień.
Przegryzłam wargę mocniej niż tego chciałam, bo na języku poczułam metaliczny smak krwi. Mój wzrok całkowicie skupił się na szyi Andrew'a. Miałam ochotę wbić w nią palce i ściskać tak mocno aż zabraknie mu tchu.
 - Kochanie - wychrypiał łapiąc się za ową część ciała jakby chciał powstrzymać niewidzialną dla jego oka czarną rękę wytworzoną przez mój umysł - Afra.. skarbie.. Prze.. Przepraszam.. - jęknął. Jego twarz zrobiła się sina tak samo jak usta. Dopiero wtedy dotarło do mnie do zrobiłam. Zapanowałam nad złością przywołując tylko dobre wspomnienia. Rzuciłam się na kolana patrząc ze strachem na jego bezwładne ciało. Ręce zaczęły mi drżeć a w oczach zbierała się słona ciecz.
- Andrew - wyszlochałam - no wstawaj! - zrozpaczona uderzyłam pięścią w jego klatkę piersiową. Bez zastanowienia wtuliłam się w chłopaka prosząc by się obudził. Czułam się jak bezlitosny potwór, który zabija niewinnych ludzi. Afra on do cholery nie jest bez winy! Uderzył cię! Krzyknęła oburzona Sara. Owszem, akurat to nie było miłe, ale nie można kierować się tylko paroma negatywnymi chwilami. Kocham blondyna całym sercem i jestem pewna, że jeśli będzie mi to dane zostanę przy nim aż stanę się spróchniałą babcią.
- Błagam - dławiąc się łzami całowałam każdy skrawek jego twarzy. Po chwili zrezygnowana wyciągałam telefon by zadzwonić po pogotowie gdy  coś złapało mnie za nogę. Z wiskiem odskoczyłam jak najdalej starając się namierzyć niepokojący obiekt. Niestety nikogo ani niczego nie udało mi się znaleźć.
- Kocie.. - zachrypnięty, ledwo słyszalny głos dobiegł do moich uszu. Zadrżałam ze strachu jednak po chwili zorientowałam się, że tylko Andrew mnie tak nazywał.
- O Boże - zakryłam usta starając się stłumić ponowny szloch. Chłopak uniósł delikatnie kąciki ust. Radość i ulga jakie mi w tej chwili towarzyszyły były ogromne.
- Pomożesz mi wstać czy mam tak leżeć? - mruknął zirytowany gdy nadal stałam w miejscu patrząc na niego z niedowierzaniem. Ocknęłam się dopiero gdy powtórzył poprzednie zdanie kolejny raz. Złapałam za obie ręce i starałam się oderwać go od podłoża.
- No dalej Afra jeszcze tylko trochę.. - szeptałam do siebie, ale i to nie wiele pomogło. Andrew jest stanowczo za ciężki.
- Coś się stało?! Ktoś jest ranny?! - zawołał jakiś przechodzień. W duchu błagałam, żeby nie podchodził, ale jak na złość zbliżające się kroki słyszałam coraz wyraźniej..


Wszystkim, którzy skomentowali mój wcześniejszy wpis jestem strasznie wdzięczna. Z braku czasu rozdział jest jaki jest, jednak mam nadzieję, że Was nie zawiodłam :)
Za każdy komentarz się odwdzięczam :3

sobota, 19 października 2013

Prolog

4 miesiące wcześniej..

- Cześć skarbie - usłyszałam za plecami gdy przekroczyłam próg mieszkania Andrew'a. Mały, przytulny domek niczym nie różniący się od innych. Biały korytarz z wieloma zdjęciami przedstawiającymi nas razem. Młodych, zakochanych, nie widzących poza sobą świata. Działaliśmy na siebie jak narkotyk.
Czasem mieliśmy siebie po prostu dość. Zwykła błahostka potrafiła być powodem do wszczęcia wielkiej kłótni. Jednak byliśmy od siebie uzależnieni i po paru godzinach gdy cała złość znalazła ujście wracaliśmy do siebie potulni jak baranki. Po chwili poczułam silne ramiona oplatające talię i mokre pocałunki składane na szyi. Zaśmiałam się chicho gdy zębami zahaczył o naszyjnik, który swoją drogą mi podarował. Srebrne serduszko na łańcuszku jako prezent na pierwszą rocznicę to dość oklepana sprawa jednak wtedy liczył się gest. Po moich plecach przebiegł dreszcz ekscytacji. Zawsze gdy byłam w pobliżu Andrew'a czułam się jak we śnie, który niestety nie do końca był świadomy. Chłopak potrafił być bardzo niebezpieczny, nie raz podniósł na mnie rękę bez powodu. Potem przepraszał, błagał o wybaczenie obiecując poprawę, a ja mu wierzyłam. Dawałam kolejne szanse, które po czasie znowu były bezczelnie łamane. Nigdy nie wiedziałam czego się po nim spodziewać. Potrafił doprowadzić mnie do skrajnego podniecenia lub wybuchu złości. Czasem miał w dupie cały świat i zamykał się w pokoju puszczając głośną muzykę. Zza ścian było tylko słychać krzyki, które mroziły krew w żyłach. Na szczęście były takie dni gdy zachowywał się jak idealny chłopak. Czułe pocałunki, kwiaty, czekoladki, romantyczne kolacje. Naszą miłość można zdefiniować jednym słowem - toksyczna.
Mruknęłam zadowolona, gdy jego wiecznie zimne dłonie wślizgnęły się pod mój ukochany niebieski sweter z gwiazdkami. Palce przesuwały się po skórze powodując gęsią skórkę.
- Kocham cię - szepnęłam zmysłowo. Gwałtownie odwróciłam się w jego stronę. Popatrzyłam w szare tęczówki, które zawsze stanowiły dla mnie przeszkodę w odczytywaniu emocji chłopaka. Tajemnica, którą niewątpliwie skrywał wydawała się wtedy niezwykle pociągająca. Teraz wiem, że odkrycie jej było największym błędem mojego życia. Wspięłam się na palce i złączyłam nasze usta w namiętnym pocałunku. Poczułam jak uśmiecha się gdy pozwoliłam mu na złapanie za pośladki. Odsunęliśmy się od siebie, by zaczerpnąć powietrza.
- Twoja mama nie miała nic przeciwko temu, żebyś do mnie przyszła? - zaśmiał się dźwięcznie na co moje serce zareagowało przyspieszonym biciem. W duchu przeklęłam swoją słabość do jego osoby. Zacisnęłam wargi w jedną linię i spuściłam głowę. Co miałabym mu powiedzieć? Andrew moja mama uważa cię za niebezpiecznego pedofila? Taka głupia nie jestem.
- Nie podoba jej się, że dzieli nas aż dziewięć lat - powiedziałam cicho nadal patrząc na czubki swoich nowych miętowych trampek.
- Kiedyś będzie musiała to zaakceptować - wzruszył ramionami. Westchnęłam cicho. Bolało mnie, że moja rodzicielka nie potrafi pogodzić się z faktem, iż na prawdę kocham Andrew'a. Na mojej twarzy pojawił się grymas niezadowolenia gdy blondyn pociągnął mnie za sobą na zieloną kanapę nijak pasującą do wnętrza. Nienawidziłam spędzać czasu leżąc i bezczynnie gapiąc się w telewizor. On wręcz przeciwnie.
- Chcesz iść dzisiaj na imprezę? - zapytał gdy na ekranie pojawiły się napisy końcowe jednego z jego ulubionych seriali.
- Jasne tylko jest mały problem, a nazywa się..
- Twoja mama, wiem, wiem - burknął niezadowolony. Nienawidził kiedy ktoś mu odmawiał lub ograniczał - zapomniałem ci powiedzieć, że będzie tam Sara - powiedział z chytrym uśmiechem. Oczy zaszły mi mgłą, a w żyłach zabuzowała krew. Sara - mój odwieczny wróg. Dziewczyna ma 24 lata i wprost szaleje na punkcie Andrew'a, co bardzo mu schlebia. Ma rude proste włosy, które sięgają do połowy pleców. Długie nogi i po prostu idealną figurę, a ja? Niska brunetka, której przydałoby się zrzucić parę kilo.
- Idę z tobą - syknęłam w jego stronę. W tej chwili nie obchodziło mnie zdanie mamy i choćbym miała dostać wieczny szlaban nie zostawię go samego na łaskę tej rudej idiotki. Usłyszałam jego głośny śmiech i pocałunek złożony na moim czole.
- Kocham gdy jesteś zazdrosna - popatrzył na mnie uważnie po czym wbił się w moje wargi. Uwielbiał dominować dlatego mogłam jedynie oddawać pieszczotę.
- Wcale nie! Po prostu przyda mi się trochę rozrywki - próbowałam się wymigać jednak chłopak pokiwał głową z politowaniem. Może nie do końca o tym myślałam chociaż w moich słowach kryło się trochę prawdy. Przez całe pięć dni chodziłam do szkoły udając wzorową uczennicę natomiast w weekendy robiłam za kelnerkę w jednym z najbardziej ekskluzywnych klubie w Londynie.
- Muszę już wracać - spojrzałam na zegar wiszący na jednej z brązowych ścian. Powoli podniosłam swoje ciało z siedzenia i kierując się w stronę wyjścia. Ostatni raz odwróciłam się w stronę chłopaka. Wysłał mi całusa w powietrzu i powiedział, że wieczorem po mnie przyjdzie..

~*~

- Afra nigdzie nie idziesz! Koniec dyskusji! - krzyknęła mama uderzając pięścią w blat. Jej twarz już dawno przybrała czerwony ze zdenerwowania kolor.
- Mamo Andrew jest moim chłopakiem! Nic mi się nie stanie! - ja również podniosłam głos. Użyłam wszystkich możliwych argumentów niestety rodzicielka pozostawała nieugięta. Odwróciła się do mnie plecami i wróciła do zmywania naczyń. Panująca atmosfera w domu była świetnie porównywalna do sceny z horroru. Brakuje tylko psychopaty, który by nas obydwie zabił. Czując, że nic już nie wskóram wyszłam z kuchni i udałam się do pokoju. Pokonując kolejne stopnie prowadzące na piętro wyciągnęłam telefon i napisałam sms'a do Andrew'a.


Do: Misiek :*
Nie mogę iść, przepraszam


Zrezygnowana usiadłam na łóżku chowając twarz w dłonie. Moim ciałem wstrząsnął spazmatyczny szloch. Dlaczego to zawsze ja muszę mieć takiego cholernego pecha?
- Afra! - usłyszałam wołanie dochodzące z zewnątrz. Wypuściłam powietrze z głośnym świstem i doczłapałam się do okna. Widok, który zobaczyłam nieco poprawił mój humor. Andrew stał na dachu swojego samochodu z wielką kartką, na której widniał napis "kocham cię!" Zachichotałam cicho.
Kiedy otarłam mokre policzki otworzyłam okno i miałam zamiar zejść do niego niezauważalna dla mamy, niestety na mojej drodze pojawił się spory problem.
- Jest za wysoko nie dam rady - mruknęłam niezadowolona z takiego obrotu spraw. Pokazałam chłopakowi na migi, że nie mam jak wyjść z domu.
- Skacz! Złapię cie, obiecuję! - odpowiedział podchodząc pod samo okno. Niepewnie przełożyłam jedną nogę za framugę. Z zamkniętymi oczami siedziałam na parapecie bojąc się wykonać jeden ruch, który dzielił mnie od chłopaka.
- Mała skacz, nic ci się nie stanie - namawiał mnie Andrew. Jego głos działał na mnie niezwykle kojąco dlatego odepchnęłam się od metalowego parapetu i przez chwilę mogłam poczuć się jak ptak. Niestety równie szybko ogarnęła mnie panika co będzie jeśli..
- Mam cię - usłyszałam i już po chwili silne ręce blondyna obejmowały moje ciało - jedziemy czy nadal będziemy tak stać? - odezwał się psując moje piękne fantazje typu "jestem jak księżniczka uciekająca z wieży". Pokiwałam twierdząco głową i czekałam aż Andrew odstawi mnie na ziemię jednak zamiast tego nadal trzymając mnie na rękach podszedł do auta i usadowił mnie na fotelu. W podziękowaniu pocałowałam go przelotnie.

~*~

- Cześć, widziałeś gdzieś Andew'a? - zapytałam starając się przekrzyczeć muzykę. W klubie panował zaduch. To zdecydowanie ostatnie miejsce w jakim chciałabym się znaleźć. Pełno pijanych, tańczących o ile można tak nazwać ten odważny styl, ludzi. Widziałam tutaj dosłownie każdego, nie jestem też pewna w 100% czy barmanem nie jest mój nauczyciel od historii. Chyba wolę zostać w tej niewiedzy.
Wiecie jakie to uczucie zgubić swojego chłopaka? Ja niestety wiem, przed chwilą obejmował mnie w tańcu by zaraz potem zniknąć bez śladu. Kolejna zapytana osoba to coraz większy strach o jego osobę. Wiem, że jest on zupełnie bezpodstawny, bo w końcu to ludzie w mieście się go boją, jednak zawsze mogło mu się coś stać..
Potem wszystko działo się strasznie szybko.

Krzyk.
Strzał.
Ból.
Ciemność.

Kłucie w klatce piersiowej było nie do zniesienia. Jakby ktoś wbijał mi tam miliony drobnych igiełek nie pytając mnie o zgodę. Otworzyłam jedną powiekę, która była cholernie ciężka. Ale jaja nawet moje oczy przytyły i robią się coraz cięższe. Odruchowo chciałam klepnąć się w czoło za moją wrodzoną głupotę jednak ciężar spoczywający na ręce mi na to nie pozwolił. Nie ruszaj się złotko.. 
Ten głos.. Był taki..
- Afra skarbie obudziłaś się! - usłyszałam znacznie przyjemniejszą dla moich uszu barwę. Doskonale ją znałam. Przezwyciężyłam strach i otworzyłam oczy. Promienie światła wpadające do pokoju, który należał do chłopaka oślepiły mnie nieco. Twój kochaś, jak słodko.
- C-co to było? - wychrypiałam jakbym nie mówiła od co najmniej tygodnia - kto to powiedział? - podniosłam się na łokciach spoglądając na zatroskaną twarz blondyna.
- Teraz jesteś taka jak ja - westchnął po czym zerwał się z krzesła stojącego przy łóżku i podszedł do okna. Denerwował się, nigdy nie widziałam go w takim stanie.
- To znaczy? - zapytałam patrząc na jego postać wyczekująco. Cierpliwości skarbie.. Znowu ten sam głos. Co się tu do cholery dzieje?!
- Masz w sobie demona..

piątek, 18 października 2013

Bohaterowie



Afra Bailey (16)
"Tylko głupiec budzi demony po to, by uciekać ze strachem w oczach.."




Harry Styles (18)
"Bo ten, kto raz nie złamie w sobie tchórzostwa, będzie umierał ze strachu do końca swoich dni"



Louis Tomlinson (20)
"Młodość musi się wyszumieć, starość - wygderać"




Niall Horan (19)
"Maszeruj śmiało według muzyki, którą tylko ty słyszysz"





Liam Payne (19)
"Kiedy byłem dzieckiem, zawsze marzyłem o dorosłości, a teraz marzę o tym by przenieść się w krainę mojego dzieciństwa"



Zayn Malik (19)
"Człowiek jest tajemnicą - z tajemnicy przybywa i w tajemnicy odchodzi"



Andrew Clarr (25)
"Popełniłem największy błąd w swoim życiu. Teraz jestem nikim"