środa, 23 października 2013

Rozdział 1

Opuszkami palców przejechałam po wielkiej ranie, która ciągnęła się od karku do połowy pleców. Syknęłam głośno zabierając rękę. Na co w mojej głowie zrodził się szyderczy śmiech. Od czterech miesięcy próbuje zagoić to cholerstwo jednak Sara mi na to nie pozwala. Każdej nocy rozrywa moją skórę w tym samym miejscu sprawiając niewyobrażalny ból. Kocha czuć moje cierpienie. Dzisiaj było podobnie. Piekielny rechot odbijający się w każdym kawałku ciała był strasznie denerwujący.
- Zamknij się! - wrzasnęłam chwytając się za włosy i ciągnąc je z całej siły - wyjdź ze mnie! - ponownie uniosłam głos. Codziennie błagam Boga o śmierć, jednak z marnym skutkiem. Od tamtej feralne imprezy moje życie uległo całkowitej zmianie.
Z tego co wiem Andrew i ja jesteśmy opętani przez demony. Sara, dziewczyna, która lepiła się do mojego chłopaka, tak na prawdę od początku była zainteresowana wyłącznie moją osobą. Wszystkie podchody były po to by posiąść moje ciało i żyć w nim aż się zestarzeje. Na jej nieszczęście miałam zbyt silną wolę by przyjąć ją do siebie. Jak na złość tamtej nocy w klubie gdy rozpoczęła się strzelanina, której zostałam ofiarą Sara miała wolną rękę i niepostrzeżenie zawładnęła częścią mnie. Owszem dzięki niej nie umarłam i nadal stąpam po ziemi, chociaż dzisiaj zastanawiam się czy nie lepiej byłoby mi w niebie. O ile bym do niego trafiła.
Andrew ma w sobie demona młodego żołnierza, który został spalony żywcem dlatego gdy blondyn jest rozwścieczony potrafi ciskać kulami ognia. Podobno Sara też ma jakąś mroczną przeszłość dzięki której wykształciła moc. Na razie nie wiem co to może być ani jaki ma stopień siły jednak jej złośliwość na pewno nie wzięła się znikąd. Złotko po co ta agresja?
- Odezwała się pani spokoju co? - odparłam z kpiną w głosie. Z innej perspektywy wygląda to zapewne dziwnie.. Kiedyś usłyszałam fragment rozmowy mojej mamy z jej przyjaciółką. Powiedziała wtedy "Owszem każdy coś tam szepce pod nosem, ale u niej to się robi niepokojące". Wiem, że moja psychika znacznie ucierpiała przez wszystko co wydarzyło się w najbliższym czasie, ale psychopatką nie jestem. Mam po prostu wewnętrzną potrzebę odpyskowania tej jędzy która mi kurewsko przeszkadza. Przez pierwszy miesiąc odpowiadałam jej niezależnie od sytuacji w jakiej się znajdowałam. W szkole, podczas sprawdzianu. Na ulicy, czy w autobusie. Andrew zawsze się wtedy ze mnie śmiał i pytał co powiedziała.
Ugh! Prawie zapomniałam, że byłam z nim umówiona w parku. Ignorując ponowne zaczepki Sary wyciągnęłam z apteczki bandaż, którym zrobiłam sobie niechlujny opatrunek. Narzucając na plecy kremową marynarkę wyszłam z domu zostawiając przerażoną mamę. Zapewne słyszała moje krzyki. Znowu idziesz do tego palanta? Dziewczyno on nie jest dla nas!
- Dla ciebie na pewno nie, dla mnie jak najbardziej - mruknęłam podążając kamiennym chodnikiem do naszej ulubionej kawiarni. Mam nadzieję, że nie będzie zły za chwilę spóźnienia. Wchodząc do pomieszczenia uderzył mnie zapach mielonej kawy i pieczonego ciasta czekoladowego. Ściany wyłożone starymi, czerwonymi cegłami idealnie komponowały się z białymi stolikami i krzesłami w tym samym kolorze. Przy oknie w samym koncie sali siedział blondyn z wymalowanym grymasem na twarzy. To nie wróży nic dobrego. Nie chcąc rozzłościć go jeszcze bardziej niepewnym krokiem podążyłam w jego kierunku. Gdy mnie zauważył zerwał się gwałtownie z krzesła. Złapał mnie w talii wbijając w nią swoje palce. Będą siniaki jak nic.
- Wychodzimy - warkną mi do ucha i nie wzbudzając niczyich podejrzeń wyprowadził mnie z kawiarni. Nadal trzymając mnie w żelaznym uścisku prowadził nas do parku, który o tej porze był wyjątkowo pusty. Zatrzymaliśmy się dopiero przy małym stawie gęsto otoczonym drzewami.
- Spóźniłaś się - powiedział nie kryjąc swojej złości. Jego mięśnie napięły się tak że były widoczne pod białym T-shirt'em.
- Andrew to tylko pięć minut - odpowiedziałam powoli podchodząc. Chciałam pogłaskać go po policzku żeby złagodzić sprawę, ale moja ręka w połowie drogi została zatrzymana.
- Dla ciebie tylko, dla mnie aż! Słyszysz?! - krzyknął, a moje ciało odruchowo się skuliło. Zacisnęłam oczy przygotowując się na najgorsze. Nawet Sara nie pisnęła ani słówka.
- Odpowiadaj jak do ciebie mówię! - głos ugrzązł mi w gardle. Po chwili usłyszałam trzask i ból na prawym policzku. Znowu mnie uderzył. Po raz kolejny stracił moje zaufanie i złamał obietnicę.
- Ty idioto! Nigdy więcej jej nie dotkniesz! - wydostało się z moich ust jednak głos nie należał do mnie. Była to Sara, ale jakim cudem udało jej się powiedzieć coś na głos?
Nagle przed oczami mignęły mi wszystkie obrazy, na których Andrew mnie upokarzał, bił, wyzywał. Złość potęgująca się od poranka teraz rozsadzała każdą komórkę organizmu. Moim celem było tylko jedno - zemsta. Wyciągnęłam rękę przed siebie i popchnęłam chłopaka na najbliższe drzewo, w jego oczach dostrzegłam przerażenie, które motywowało mnie do dalszych działań. Kolejnym gestem przywołałam jego ciało, które wylądowało tuż przez moimi nogami. Dopiero teraz zauważyłam, że unoszę się jakieś 20 centymetrów nad ziemią.
Popatrzyłam na twarz blondyna, która wykrzywiła się grymasie bólu. Dobrze, mu tak! Krzyknęła Sara. Muszę przyznać, że pierwszy raz zgadzam się z nią w stu procentach. Nikt z wyjątkiem mnie nie przysporzy ci już cierpień.
Przegryzłam wargę mocniej niż tego chciałam, bo na języku poczułam metaliczny smak krwi. Mój wzrok całkowicie skupił się na szyi Andrew'a. Miałam ochotę wbić w nią palce i ściskać tak mocno aż zabraknie mu tchu.
 - Kochanie - wychrypiał łapiąc się za ową część ciała jakby chciał powstrzymać niewidzialną dla jego oka czarną rękę wytworzoną przez mój umysł - Afra.. skarbie.. Prze.. Przepraszam.. - jęknął. Jego twarz zrobiła się sina tak samo jak usta. Dopiero wtedy dotarło do mnie do zrobiłam. Zapanowałam nad złością przywołując tylko dobre wspomnienia. Rzuciłam się na kolana patrząc ze strachem na jego bezwładne ciało. Ręce zaczęły mi drżeć a w oczach zbierała się słona ciecz.
- Andrew - wyszlochałam - no wstawaj! - zrozpaczona uderzyłam pięścią w jego klatkę piersiową. Bez zastanowienia wtuliłam się w chłopaka prosząc by się obudził. Czułam się jak bezlitosny potwór, który zabija niewinnych ludzi. Afra on do cholery nie jest bez winy! Uderzył cię! Krzyknęła oburzona Sara. Owszem, akurat to nie było miłe, ale nie można kierować się tylko paroma negatywnymi chwilami. Kocham blondyna całym sercem i jestem pewna, że jeśli będzie mi to dane zostanę przy nim aż stanę się spróchniałą babcią.
- Błagam - dławiąc się łzami całowałam każdy skrawek jego twarzy. Po chwili zrezygnowana wyciągałam telefon by zadzwonić po pogotowie gdy  coś złapało mnie za nogę. Z wiskiem odskoczyłam jak najdalej starając się namierzyć niepokojący obiekt. Niestety nikogo ani niczego nie udało mi się znaleźć.
- Kocie.. - zachrypnięty, ledwo słyszalny głos dobiegł do moich uszu. Zadrżałam ze strachu jednak po chwili zorientowałam się, że tylko Andrew mnie tak nazywał.
- O Boże - zakryłam usta starając się stłumić ponowny szloch. Chłopak uniósł delikatnie kąciki ust. Radość i ulga jakie mi w tej chwili towarzyszyły były ogromne.
- Pomożesz mi wstać czy mam tak leżeć? - mruknął zirytowany gdy nadal stałam w miejscu patrząc na niego z niedowierzaniem. Ocknęłam się dopiero gdy powtórzył poprzednie zdanie kolejny raz. Złapałam za obie ręce i starałam się oderwać go od podłoża.
- No dalej Afra jeszcze tylko trochę.. - szeptałam do siebie, ale i to nie wiele pomogło. Andrew jest stanowczo za ciężki.
- Coś się stało?! Ktoś jest ranny?! - zawołał jakiś przechodzień. W duchu błagałam, żeby nie podchodził, ale jak na złość zbliżające się kroki słyszałam coraz wyraźniej..


Wszystkim, którzy skomentowali mój wcześniejszy wpis jestem strasznie wdzięczna. Z braku czasu rozdział jest jaki jest, jednak mam nadzieję, że Was nie zawiodłam :)
Za każdy komentarz się odwdzięczam :3

sobota, 19 października 2013

Prolog

4 miesiące wcześniej..

- Cześć skarbie - usłyszałam za plecami gdy przekroczyłam próg mieszkania Andrew'a. Mały, przytulny domek niczym nie różniący się od innych. Biały korytarz z wieloma zdjęciami przedstawiającymi nas razem. Młodych, zakochanych, nie widzących poza sobą świata. Działaliśmy na siebie jak narkotyk.
Czasem mieliśmy siebie po prostu dość. Zwykła błahostka potrafiła być powodem do wszczęcia wielkiej kłótni. Jednak byliśmy od siebie uzależnieni i po paru godzinach gdy cała złość znalazła ujście wracaliśmy do siebie potulni jak baranki. Po chwili poczułam silne ramiona oplatające talię i mokre pocałunki składane na szyi. Zaśmiałam się chicho gdy zębami zahaczył o naszyjnik, który swoją drogą mi podarował. Srebrne serduszko na łańcuszku jako prezent na pierwszą rocznicę to dość oklepana sprawa jednak wtedy liczył się gest. Po moich plecach przebiegł dreszcz ekscytacji. Zawsze gdy byłam w pobliżu Andrew'a czułam się jak we śnie, który niestety nie do końca był świadomy. Chłopak potrafił być bardzo niebezpieczny, nie raz podniósł na mnie rękę bez powodu. Potem przepraszał, błagał o wybaczenie obiecując poprawę, a ja mu wierzyłam. Dawałam kolejne szanse, które po czasie znowu były bezczelnie łamane. Nigdy nie wiedziałam czego się po nim spodziewać. Potrafił doprowadzić mnie do skrajnego podniecenia lub wybuchu złości. Czasem miał w dupie cały świat i zamykał się w pokoju puszczając głośną muzykę. Zza ścian było tylko słychać krzyki, które mroziły krew w żyłach. Na szczęście były takie dni gdy zachowywał się jak idealny chłopak. Czułe pocałunki, kwiaty, czekoladki, romantyczne kolacje. Naszą miłość można zdefiniować jednym słowem - toksyczna.
Mruknęłam zadowolona, gdy jego wiecznie zimne dłonie wślizgnęły się pod mój ukochany niebieski sweter z gwiazdkami. Palce przesuwały się po skórze powodując gęsią skórkę.
- Kocham cię - szepnęłam zmysłowo. Gwałtownie odwróciłam się w jego stronę. Popatrzyłam w szare tęczówki, które zawsze stanowiły dla mnie przeszkodę w odczytywaniu emocji chłopaka. Tajemnica, którą niewątpliwie skrywał wydawała się wtedy niezwykle pociągająca. Teraz wiem, że odkrycie jej było największym błędem mojego życia. Wspięłam się na palce i złączyłam nasze usta w namiętnym pocałunku. Poczułam jak uśmiecha się gdy pozwoliłam mu na złapanie za pośladki. Odsunęliśmy się od siebie, by zaczerpnąć powietrza.
- Twoja mama nie miała nic przeciwko temu, żebyś do mnie przyszła? - zaśmiał się dźwięcznie na co moje serce zareagowało przyspieszonym biciem. W duchu przeklęłam swoją słabość do jego osoby. Zacisnęłam wargi w jedną linię i spuściłam głowę. Co miałabym mu powiedzieć? Andrew moja mama uważa cię za niebezpiecznego pedofila? Taka głupia nie jestem.
- Nie podoba jej się, że dzieli nas aż dziewięć lat - powiedziałam cicho nadal patrząc na czubki swoich nowych miętowych trampek.
- Kiedyś będzie musiała to zaakceptować - wzruszył ramionami. Westchnęłam cicho. Bolało mnie, że moja rodzicielka nie potrafi pogodzić się z faktem, iż na prawdę kocham Andrew'a. Na mojej twarzy pojawił się grymas niezadowolenia gdy blondyn pociągnął mnie za sobą na zieloną kanapę nijak pasującą do wnętrza. Nienawidziłam spędzać czasu leżąc i bezczynnie gapiąc się w telewizor. On wręcz przeciwnie.
- Chcesz iść dzisiaj na imprezę? - zapytał gdy na ekranie pojawiły się napisy końcowe jednego z jego ulubionych seriali.
- Jasne tylko jest mały problem, a nazywa się..
- Twoja mama, wiem, wiem - burknął niezadowolony. Nienawidził kiedy ktoś mu odmawiał lub ograniczał - zapomniałem ci powiedzieć, że będzie tam Sara - powiedział z chytrym uśmiechem. Oczy zaszły mi mgłą, a w żyłach zabuzowała krew. Sara - mój odwieczny wróg. Dziewczyna ma 24 lata i wprost szaleje na punkcie Andrew'a, co bardzo mu schlebia. Ma rude proste włosy, które sięgają do połowy pleców. Długie nogi i po prostu idealną figurę, a ja? Niska brunetka, której przydałoby się zrzucić parę kilo.
- Idę z tobą - syknęłam w jego stronę. W tej chwili nie obchodziło mnie zdanie mamy i choćbym miała dostać wieczny szlaban nie zostawię go samego na łaskę tej rudej idiotki. Usłyszałam jego głośny śmiech i pocałunek złożony na moim czole.
- Kocham gdy jesteś zazdrosna - popatrzył na mnie uważnie po czym wbił się w moje wargi. Uwielbiał dominować dlatego mogłam jedynie oddawać pieszczotę.
- Wcale nie! Po prostu przyda mi się trochę rozrywki - próbowałam się wymigać jednak chłopak pokiwał głową z politowaniem. Może nie do końca o tym myślałam chociaż w moich słowach kryło się trochę prawdy. Przez całe pięć dni chodziłam do szkoły udając wzorową uczennicę natomiast w weekendy robiłam za kelnerkę w jednym z najbardziej ekskluzywnych klubie w Londynie.
- Muszę już wracać - spojrzałam na zegar wiszący na jednej z brązowych ścian. Powoli podniosłam swoje ciało z siedzenia i kierując się w stronę wyjścia. Ostatni raz odwróciłam się w stronę chłopaka. Wysłał mi całusa w powietrzu i powiedział, że wieczorem po mnie przyjdzie..

~*~

- Afra nigdzie nie idziesz! Koniec dyskusji! - krzyknęła mama uderzając pięścią w blat. Jej twarz już dawno przybrała czerwony ze zdenerwowania kolor.
- Mamo Andrew jest moim chłopakiem! Nic mi się nie stanie! - ja również podniosłam głos. Użyłam wszystkich możliwych argumentów niestety rodzicielka pozostawała nieugięta. Odwróciła się do mnie plecami i wróciła do zmywania naczyń. Panująca atmosfera w domu była świetnie porównywalna do sceny z horroru. Brakuje tylko psychopaty, który by nas obydwie zabił. Czując, że nic już nie wskóram wyszłam z kuchni i udałam się do pokoju. Pokonując kolejne stopnie prowadzące na piętro wyciągnęłam telefon i napisałam sms'a do Andrew'a.


Do: Misiek :*
Nie mogę iść, przepraszam


Zrezygnowana usiadłam na łóżku chowając twarz w dłonie. Moim ciałem wstrząsnął spazmatyczny szloch. Dlaczego to zawsze ja muszę mieć takiego cholernego pecha?
- Afra! - usłyszałam wołanie dochodzące z zewnątrz. Wypuściłam powietrze z głośnym świstem i doczłapałam się do okna. Widok, który zobaczyłam nieco poprawił mój humor. Andrew stał na dachu swojego samochodu z wielką kartką, na której widniał napis "kocham cię!" Zachichotałam cicho.
Kiedy otarłam mokre policzki otworzyłam okno i miałam zamiar zejść do niego niezauważalna dla mamy, niestety na mojej drodze pojawił się spory problem.
- Jest za wysoko nie dam rady - mruknęłam niezadowolona z takiego obrotu spraw. Pokazałam chłopakowi na migi, że nie mam jak wyjść z domu.
- Skacz! Złapię cie, obiecuję! - odpowiedział podchodząc pod samo okno. Niepewnie przełożyłam jedną nogę za framugę. Z zamkniętymi oczami siedziałam na parapecie bojąc się wykonać jeden ruch, który dzielił mnie od chłopaka.
- Mała skacz, nic ci się nie stanie - namawiał mnie Andrew. Jego głos działał na mnie niezwykle kojąco dlatego odepchnęłam się od metalowego parapetu i przez chwilę mogłam poczuć się jak ptak. Niestety równie szybko ogarnęła mnie panika co będzie jeśli..
- Mam cię - usłyszałam i już po chwili silne ręce blondyna obejmowały moje ciało - jedziemy czy nadal będziemy tak stać? - odezwał się psując moje piękne fantazje typu "jestem jak księżniczka uciekająca z wieży". Pokiwałam twierdząco głową i czekałam aż Andrew odstawi mnie na ziemię jednak zamiast tego nadal trzymając mnie na rękach podszedł do auta i usadowił mnie na fotelu. W podziękowaniu pocałowałam go przelotnie.

~*~

- Cześć, widziałeś gdzieś Andew'a? - zapytałam starając się przekrzyczeć muzykę. W klubie panował zaduch. To zdecydowanie ostatnie miejsce w jakim chciałabym się znaleźć. Pełno pijanych, tańczących o ile można tak nazwać ten odważny styl, ludzi. Widziałam tutaj dosłownie każdego, nie jestem też pewna w 100% czy barmanem nie jest mój nauczyciel od historii. Chyba wolę zostać w tej niewiedzy.
Wiecie jakie to uczucie zgubić swojego chłopaka? Ja niestety wiem, przed chwilą obejmował mnie w tańcu by zaraz potem zniknąć bez śladu. Kolejna zapytana osoba to coraz większy strach o jego osobę. Wiem, że jest on zupełnie bezpodstawny, bo w końcu to ludzie w mieście się go boją, jednak zawsze mogło mu się coś stać..
Potem wszystko działo się strasznie szybko.

Krzyk.
Strzał.
Ból.
Ciemność.

Kłucie w klatce piersiowej było nie do zniesienia. Jakby ktoś wbijał mi tam miliony drobnych igiełek nie pytając mnie o zgodę. Otworzyłam jedną powiekę, która była cholernie ciężka. Ale jaja nawet moje oczy przytyły i robią się coraz cięższe. Odruchowo chciałam klepnąć się w czoło za moją wrodzoną głupotę jednak ciężar spoczywający na ręce mi na to nie pozwolił. Nie ruszaj się złotko.. 
Ten głos.. Był taki..
- Afra skarbie obudziłaś się! - usłyszałam znacznie przyjemniejszą dla moich uszu barwę. Doskonale ją znałam. Przezwyciężyłam strach i otworzyłam oczy. Promienie światła wpadające do pokoju, który należał do chłopaka oślepiły mnie nieco. Twój kochaś, jak słodko.
- C-co to było? - wychrypiałam jakbym nie mówiła od co najmniej tygodnia - kto to powiedział? - podniosłam się na łokciach spoglądając na zatroskaną twarz blondyna.
- Teraz jesteś taka jak ja - westchnął po czym zerwał się z krzesła stojącego przy łóżku i podszedł do okna. Denerwował się, nigdy nie widziałam go w takim stanie.
- To znaczy? - zapytałam patrząc na jego postać wyczekująco. Cierpliwości skarbie.. Znowu ten sam głos. Co się tu do cholery dzieje?!
- Masz w sobie demona..

piątek, 18 października 2013

Bohaterowie



Afra Bailey (16)
"Tylko głupiec budzi demony po to, by uciekać ze strachem w oczach.."




Harry Styles (18)
"Bo ten, kto raz nie złamie w sobie tchórzostwa, będzie umierał ze strachu do końca swoich dni"



Louis Tomlinson (20)
"Młodość musi się wyszumieć, starość - wygderać"




Niall Horan (19)
"Maszeruj śmiało według muzyki, którą tylko ty słyszysz"





Liam Payne (19)
"Kiedy byłem dzieckiem, zawsze marzyłem o dorosłości, a teraz marzę o tym by przenieść się w krainę mojego dzieciństwa"



Zayn Malik (19)
"Człowiek jest tajemnicą - z tajemnicy przybywa i w tajemnicy odchodzi"



Andrew Clarr (25)
"Popełniłem największy błąd w swoim życiu. Teraz jestem nikim"