środa, 27 listopada 2013

Rozdział 4

- Od teraz to twój nowy dom - powiedział Harry i zamknął drewniane drzwi. Potem usłyszałam nieprzyjemny zgrzyt zamka. Zostałam uwięziona w domu seryjnego mordercy i, o ironio moją prywatną celą więzienną jest piwnica. Jednak nie taka zwyczajna. Miałam małe okienko, które dostarczało tyle światła co kot napłakał. Nie było szans na ucieczkę przez nie. Moja głowa jest od niego większa. Po prawej stronie stało dwuosobowe łóżko z szarą pościelą, na której znajdowały się plamy czegoś czerwonego. Obstawiam krew. Na przeciwległej ścianie wisiał stary dywan przybity gwoździami. Chyba mogło być gorzej..
- Jeszcze jedno - wszedł bez pytania chłopak. Był ubrany jedynie w spodnie dresowe. Nie przypuszczałabym, że Harry ma tyle tatuaży. Cała klatka piersiowa była pokryta najprzeróżniejszymi obrazkami. Najwięcej uwagi skupiłam na czarnym motylu po środku brzucha. Wydawał się kompletnym odzwierciedleniem bruneta. Delikatność i wrażliwość ukryte bardzo głęboko, straszne wzory na skrzydłach to nic innego jak maska, która ma za zadanie ukryć wszystkie słabości.
- Możesz mnie nie pożerać wzrokiem? - zapytał jakby znudzony zaistniałą sytuacją.
- Możesz nie wchodzić tutaj bez jakiegoś znaku czy coś? Fajnie by było gdybyś zastosował pukanie - odpyskowałam ignorując rumieńce na policzkach.
- Ponieważ? - wymruczał zbliżając się powoli. Jego źrenice były powiększone, a zieleń oczu stała się bardziej wyrazista.
- Gdybym stała nago, a ty byś wszedł? - jęknęłam czując napływającą falę podniecenia.
- Prawdopodobnie wykorzystałbym sytuację - wyszeptał zahaczając o płatek mojego ucha.
- To naruszanie przestrzeni osobistej! - pisnęłam spanikowana.
- Kotku, od dzisiaj jesteś moją własnością - jego duża dłoń spoczęła na moim zaróżowionym policzku. Przyjemne ciepło rozeszło się w okolicach brzucha - mogę robić z tobą co tylko zechcę - powiedział kusząco. Bez zastanowienia wpiłam się w jego pełne usta rozkoszując się ich słodkim smakiem. Przeklinając w duchu brak większej pojemności płuc oderwałam się od Harry'ego ciężko dysząc. Na jego twarzy zawitał pogardliwy uśmiech. Chłopak podniósł rękę na wysokości moich bioder i wymierzył cios, pod którego wpływem zgięłam się w pół. Ból był niewyobrażalnie wielki. Nawet Andrew nie miał tyle siły co Harry. Do oczu napłynęły mi łzy. Jak mogłam być taka głupia? Przecież powinnam wiedzieć jakie będą skutki takiego zachowania.
- Pamiętaj myszko, ja mogę wszystko, a ty? Zupełnie nic - powiedział po czym wyszedł z tego prymitywnego pokoju. Normując swój oddech usiałam na poplamionej pościeli, która po tym wszystkim co mnie dzisiaj spotkało nie była taka zła. W mojej głowie pojawiło się tylko jedno pytanie - Dlaczego nigdy nie słucham mamy? Przecież jako mała dziewczynka dostałam wyraźny zakaz rozmawiania z nieznajomymi. Jednak nie, Afra zawsze robi co chce! Jestem na siebie zła. Tylko puste laski potrafią zauroczyć się w nieziemskich loczkach psychopatycznego Harry'ego i jego zielonych oczach. Na dodatek te zazwyczaj utlenione blondi dają się przystojniakom zabrać do domu. Idiotyzm..
Skarbie jesteś jedną z nich wiesz o tym prawda?
- Tak Sara wiem! Szczerze? Jest mi z tego powodu cholernie głupio - odpowiedziałam zgodnie z prawdą. Nie płacz.. powiedziała cicho dziewczyna. Dopiero teraz poczułam słoną ciecz spływającą po policzkach.
- Dlaczego? Myślałam, że moje cierpienie sprawia ci radość - prychnęłam.
To nie tak Afra.. Kiedyś się tego dowiesz, obiecuję
- Dobrze, że mam się przynajmniej do kogo odezwać - mruknęłam pod nosem. W pomieszczeniu zaczęło robić się stopniowo ciemno dlatego postanowiłam położyć się spać. Wślizgnęłam się pod cienką kołdrę i kładąc głowę na płaskiej poduszce oddałam się przemyśleniom. Jednak jedna rzecz nie pozwalała mi zasnąć. Mianowicie straszny smród materaca. Trochę jakby coś tam zdechło. Na samą myśl o śmierci wzdrygnęłam się wyskakując z łóżka.
Zerwij ten dywan ze ściany i śpij na nim, nie będzie ci zimno poradziła mi Sara, gdy układałam się za podłodze. Po wielu morderczych próbach udało mi się zdjąć materiał i ułożyć go na betonowym podłożu. Sara miała rację, jest znacznie wygodniej..

~*~

- Koniecznie musisz pokazać mi tą dziewczynę - usłyszałam męski głos, który wybudził mnie ze snu.
- Czemu jestem w koszulce i majtkach? - zapytałam samą siebie. Przecież dokładnie pamiętam jak ubrana szłam spać. Harry na pewno tego nie zrobił. Prawda..?
Ja to zrobiłam oznajmiła Sara.
- Jakim cudem?! - krzyknęłam zła. Szybko wstałam z posłania i w pośpiechu zaczęłam naciągać spodnie. Gdy gwałtownie stanęłam na nogi nieprzyjmny ucisk w brzuchu dał o sobie znać. Niepewnie podniosłam czarną bokserkę i zszokowana zastygłam w bezruchu. Niepewnie dotknęłam fioletowego siniaka jednak szybko pożałowałam tej decyzji. Syknęłam przeciągle i natychmiast zasłoniłam gołą skórę. 
To nie ja twardo zaprzeczyła Sara.
- Wiem, wiem - mruknęłam - to ten pieprzony psychopata. Podniosłam poduszkę i kołdrę z podłogi i z powrotem położyłam je na śmierdzącym łóżku. Dywan zwinęłam w rulon i ustawiłam w kącie pokoju.
- Proszę Afra, ucieknijmy stąd - błagalny głos mojej współlokatorki odbił się echem po pokoju.
- Ile razy mam ci do cholery powtarzać, że masz nie odzywać się na głos?! - krzyknęłam wpadając w furię. Złość przejęła kontrolę nad moim ciałem. Wbiłam sobie paznokcie w skórę powodując przyjemne szczypanie. W tym momencie ból dawał mi ukojenie. Odruchowo machnęłam ręką w stronę okna, które z głośnym trzaskiem rozbiło się na kawałki. Przerażona tym czego właśnie dokonałam upadłam na kolana zanosząc się płaczem. Harry miał rację. Jestem potworem.
- Stary nie mówiłeś, że ona jest tak silna - cichy szept nieznajomego chłopaka stojącego w drzwiach u boku bruneta szczerze mnie zaciekawił. Jego głos był przeciwieństwem głosu tego intruza. Był łagodny i ani trochę straszny. Odwróciłam się w tamtym kierunku i zaczęłam przyglądać się nowemu. Był blondynem o chyba niebieskich oczach. Na jego ramionach znajdowało się wiele tatuaży. Harry z pewnością miał ich mniej. Dopełnieniem jego punk'owej stylówki były tunele w uszach. Mimo załzawionych oczu potrafiłam dostrzec każdy szczegół choćby nawet to, że gdy spojrzał mi w oczy jego prawy kącik ust delikatnie uniósł się ku górze.
- Sam tego nie wiedziałem - wzruszył ramionami brunet - ale coś w niej jest skoro Gemma ją wybrała - kto mnie wybrał? Kim jest ta nie znajoma laska, której imię słyszę już po raz drugi lub trzeci? Myśląc nie przestawałam patrzeć w te niebieskie hipnotyzujące oczy. Nagle coś w nich zauważyłam. Straszna postać, która była odzwierciedleniem moich wszystkich lęków ni stąd ni zowąd pojawiła się w czarnych jak smoła źrenicach. Nie panikuj. On jest jednym z nas. Stara cię do siebie zniechęcić, ale może coś wiedzieć. szepnęła konspiracyjnie Sara.
- Ugh! Serio? - krzyknęłam - innych zabijasz! Mnie więzisz, to dlaczego on - wskazałam palcem na blondyna - ma być twoim przyjacielem? - czułam do niego odrazę. Traktuje wszystkich z wyższością. Nawet jego kumpel grzecznie siedzi w cieniu chociaż w głębi duszy mam nadzieję, że się mylę. Skoro koledze Harry'ego udało się przeżyć to może i ja mam szansę.
- A dlaczego miałby mim nie być? - wyraźnie zaakcentował ostatnie słowa. Jestem pewna, że z chęcią teraz wydrapałby mi oczy lub zabił z premedytacją tylko dlatego, że podniosłam na niego głos.
- Może dlatego, że.. - nie dane mi było skończyć gdyż blond włosy chłopak zamknął mi usta pocałunkiem. Owszem było mi bardzo przyjemnie szczególnie, że od wczoraj nikt nie okazał mi żadnych czułości do których przywykłam, jednak czułam jakbym całowała brata.
- To ja wam Niall nie przeszkadzam. Baw się dobrze - prychnął arogancko Harry i wyszedł z pokoju. Oderwałam się od chłopaka z trudem łapiąc powietrze.
- Kim ty do cholery jesteś? - wydałam niemy pisk. Blondyn zaśmiał się dźwięcznie siadając na podłodze. Powtórzyłam jego ruchy krzyżując nogi usadawiając się w najwygodniejszej pozycji.
- Jestem Niall i owszem jestem taki jak ty i Sara - powiedział ostrożnie dobierając każde słowo. Zdziwiona zachłysnęłam się powietrzem wywołując u mojego towarzysza cichy chichot.
- Jak ty to..? - wykrztusiłam z siebie wreszcie. Jak to możliwe, że przy blondynie się czuję się w miarę bezpiecznie i dobrze. Jednak za każdym razem powracał do mnie obraz zmartwionego Harry'ego wtedy w parku. Był zupełnie inny. Gdyby nie Andrew na pewno nie byłoby mnie tutaj. Andrew! Oby mu nic nie było. Wrócił do domu cały i zdrowy? Martwi się o mnie? Dopiero głośne chrząknięcie chłopaka przywróciło mnie do brutalnej rzeczywistości. Niall przybrał poważny wyraz twarzy i dopiero gdy dzieliły nas jakieś dwa centymetry powiedział:
- Czytam ci w myślach Afra..


Strasznie wszystkich przepraszam, że tak długo nic nie dodawałam, ale strasznie dużo się u mnie działo. Moja babcia jest w szpitalu i strasznie chciałam spędzić z nią trochę czasu. Wybaczcie :)
Mam nadzieję, że rozdział się podoba. Jeszcze jedna sprawa. Jak na razie nie mogę zmienić tła, bo nie mam na to zwyczajnie czasu i jestem na kompie nielegalnie xd Obiecuję, że w weekend to naprawię ;*

środa, 20 listopada 2013

Ogłoszenie

Cześć kochani!
Przybywam z małym ogłoszeniem, które dotyczy nowego rozdziału. Mój przecudowny tatuś spierdzielił mi ruter podczas podłączania i nie mam w domu internetu ;c jestem tu tylko i wyłącznie dzięki dobroci mojej BFF.
W piątek z rana przychodzi gościu z vectry i naprawi to co trzeba dlatego Rozdział 4 pojawi się wieczorem tego samego dnia.
Wybacznie, ale to niezależne ode mnie..

czwartek, 14 listopada 2013

Rozdział 3

- Wymagasz ode mnie zbyt wiele - wyszeptałam na skraju załamania. Założę się, że wyraz mojej twarzy nie był przyjemny dla oka. Usta wykrzywione w grymasie, oczy prawie wypadające z orbit i kropelki potu spływające po skroniach. Czułam na skórze jego palący wzrok, który znacznie ograniczał moje oddychanie. Wszystko, dosłownie wszystko mnie rozpraszało.
- Rozumiem przez to, że lubisz to kim jesteś - ten przeklęty uśmiech nie wyrażający nic poza zwykłą odrazą do mojej osoby jest ostatnią rzeczą jaką chciałabym zobaczyć przed śmiercią. Zamknęłam oczy, wyostrzając moje pozostałe zmysły.
 Schowałam twarz w dłonie, by brunet nie widział pierwszych łez wydostających się spod powiek. Panika ogarniająca mnie gdy usłyszałam, że chłopak ładuje magazynek pistoletu i oddaje jeden próbny strzał w niebo była nie do opisania. Spłoszone ptaki opuściły swoje gniazda i poszybowały daleko stąd. Mój umysł błagał bym rozwinęła skrzydła, których nie miałam i poleciała razem z nimi zostawiając w oddali tego pieprzonego mordercę.
Afra jeśli teraz nie uciekniesz zabijesz nas obie! Błagam bierz nogi za pas i zwiewaj w głąb lasu. Zgubisz go, tylko uwierz w siebie..
Pierwszy raz głos Sary był taki.. miły. Mimo, że nie zawsze się dogadujemy postanowiłam wziąć sobie jej radę do serca.
- Wiem - powiedziałam pewnie. Zaskoczenie chłopaka było tak ogromne, że miałam ochotę zachichotać. Wyglądał całkiem uroczo.. Uroczo jak na bandytę - oprzytomniałam.
- Co? - zachłysnął się powietrzem.
- Udowodnię ci, że nie chcę tego czegoś w sobie. Tylko się odwróć, muszę zdjąć bluzkę. To trochę krępujące - oblałam się rumieńcem. Chłopak zmrużył oczy bacznie mi się przyglądając. Jednak powoli odwrócił się na pięcie.
- Masz 20 sekund - rzucił chłodno - jeden, dwa..
To twoja szansa! Cicho schodziłam po stopniach. W tym momencie nawet najmniejszy szmer mógł być dla mnie końcem życia. Gdy wreszcie dotknęłam stopą ziemi pędem puściłam się w stronę lasu. Byłam już dobre pięćdziesiąt metrów od domku kiedy usłyszałam przeraźliwy krzyk rozdzierający panującą ciszę.
Serce wystukiwało niespokojny rytm ciągle nadając rosnącego tępa moim krokom. Po chwili dotarłam na małą polanę. To co tam zobaczyłam zmroziło mi krew w żyłach.
Wszystkie otaczające drzewa były w zaschniętej już krwi, a wokół nich leżały zużyte naboje charakterystyczne dla broni Harry'ego. Nieudolnie starałam się oszacować ile ludzi musiało tu zginąć, jednak strach uniemożliwiał mi wszelkie obliczenia. To straszne, że jedynie przez czysty przypadek i wolną wolę demonów ginie tyle niewinnych istot. Założę się, że ponad połowa z nich nigdy nie poznała historii swojego 'współlokatora'. Ja również będę należeć do tych osób.
- Nie wiem czemu, ale każdy z was ucieka w to samo miejsce - usłyszałam cichy pomruk tuż przy uchu. Odskoczyłam z głośnym piskiem i wylądowałam na ziemi. Złapałam się za serce starając się przywrócić mu normalne tępo co rozbawiło chłopaka.
- Jesteś dość ładna dlatego pozwolę ci wybrać, przy którym drzewie..
- Dostanę kulką w głowę - dokończyłam. Harry podszedł tak blisko, że miałam jego kolana na wysokości swoich oczu. Wstałam powoli otrzepując jeansy, które o ironio porwały się w dość strategicznym miejscu. Nikt nie chciały stać przed psycholem w rozdartych na tyłku spodniach. Z resztkami godności zdjęłam marynarkę przewiązując ją w pasie. Harry z powagą obserwował każdy mój ruch. Po skończonej akcji "ukryć dziurę" jakkolwiek to zabrzmiało, zaczęłam rozglądać się dookoła w poszukiwaniu dobrego kawałka drewna, który miałby być świadkiem kolejnego morderstwa. Moją uwagę przykuł stary dąb, jego obecność tutaj była dziwna bo znajdowaliśmy się w lesie iglastym.
- To - wskazałam na obiekt mojego zainteresowania. Z determinacją wdrapałam się na małą górkę i stanęłam opierając się plecami o korę.
Pomóż mi.. cichy, dziewczęcy głos odbił się echem w mojej głowie. Najdziwniejsze było to, że Sara nie miała takiej barwy.
- Nie ma mowy! Wybierz inne - warknął chłopak zaciskając dłonie w pięści.
- Zabijesz mnie tutaj, albo nigdzie - powiedziałam pewna swojego zdania. Westchną z irytacją wyciągając pistolet. 'No to żegnaj piękny świecie' pomyślałam.
- Harry nie rób tego, ona nam pomoże.. - biała mgła wydobywająca się spod ziemi uformowała zarys dziewczyny. Zjawa stanęła przede mną z rozłożonymi ramionami jakby chciała obronić mnie przez wystrzałem. Broń uderzyła o ściółkę wydając przy tym cichy szelest, a sam chłopak ze łzami w oczach upadł na kolana. Jego dolna warga zaczęła gwałtownie drżeć, a ciałem wstrząsnął spazmatyczny szloch. Wbrew wszystkiemu co o nim sądziłam miałam ochotę przyciągnąć go do piersi i tulić tak długo aż się nie uspokoi.
- G-gemma - powiedział dławiąc się słoną cieczą spływającą po jego policzkach. Obserwowałam sytuację z otwartymi ustami. Chłopak, który mi groził, który zabił tyle ludzi kuli się jak potulny szczeniaczek przed garstką parującej wody?
Dziewczyno nie stój jak ciele malowane tylko uciekaj zirytowana Sara odezwała się kompletnie wytrącając mnie z równowagi. Ukryłam się za drzewem i biegiem ruszyłam w zupełnie przeciwną stronę. Małe igiełki pokrywające gałęzie otaczających mnie drzew boleśnie raniły mi stopy i ręce. Dopiero teraz zdałam sobie sprawę, że jeśli Harry mnie złapie będzie tak rozwścieczony, że już nikt mnie nie uratuje. Nawet Gemma czy jak jej tam.
Mimo adrenaliny buzującej w organizmie, z każdą chwilą odczuwałam coraz większe zmęczenie. Kończyny odmawiały posłuszeństwa wiotczejąc. Nagle pojawiło się przede mną małe białe światełko, które lekko mnie oślepiło.
Afra, nie bój się. Mój brat ci już nic nie zrobi, obiecuję. Tylko błagam pomóż mi.. rozpaczliwe nawoływanie zmusiło mnie do chwili przemyśleń.
- Dajcie mi wszyscy święty spokój! - wrzasnęłam najgłośniej jak umiałam rozpraszając światło machaniem dłoni.
- Nie chciałaś po dobroci to zabawimy się inaczej - powiedział znajomy chrapliwy głos.


Strasznie przepraszam, że ten rozdział jest taki krótki, ale obiecuję, że następna notka pojawi się za cztery dni czyli we wtorek. Jednak istnieje także możliwość, że komentarzy będzie tyle co pod poprzednim, a rozdział dodam nawet w ten weekend!

niedziela, 3 listopada 2013

Rozdział 2

- Coś się stało? - ponownie zawołał nieznajomy. Dopiero z bliska mogłam dostrzec jego przenikliwe, zielone oczy, które w tym momencie nie wyrażały niczego poza strachem.
- Nie - powiedziałam drżącym głosem. Nie wiem dlaczego ale moje całe ciało i umysł w tak przedziwny sposób reaguje na tego chłopaka. Cicho westchnęłam gdy brunet zmierzwił swoje włosy ręką.
- Na pewno? - jego delikatne palce spoczęły na moim ramieniu, a wzdłuż mojego kręgosłupa rozszedł się przyjemny dreszczyk. Jednak w tym momencie nie to było najważniejsze. Wyraźne kości policzkowe i niesforne loczki opadające na czoło były znacznie ciekawsze. Zastanawiam się jakiego szamponu używa.. Odezwała się Sara. Gdybym tylko mogła strzeliłabym jej w twarz.
- Głuchy jesteś? Chyba wyraźnie ci powiedziała, że nie potrzebny tu taki laluś - warknął Andrew podnosząc się na łokciach. Złapał mnie za rękę i złożył na niej krótki pocałunek dając tym samym jednoznaczny sygnał, że jestem zajęta.
- Mów za siebie, ja aktualnie wprost marzę o pomocy - uśmiechnęłam się zwycięsko w stronę blondyna i ponownie przeniosłam swoje spojrzenie na przystojnego chłopaka. Brunet z radością zaoferował mi swoją wyciągniętą dłoń. Chwyciłam ją w duchu klnąc wysuszoną skórę, która była moją zmorą od lat. Nawet drogie i wyszukane kremy nie były w stanie jej zapobiec. Mama zawsze śmiała się mówiąc, że zamieniam się w smoka z łuskami. Poderwałam się z ziemi otrzepując brudne spodnie. Ostatni raz spojrzałam na Andrew, który zrezygnowany ponownie opadł na ziemię i tępo wpatrywał się w niebo ledwo widoczne zza korony otaczających nas drzew. Trochę mi ulżyło, że nie próbuje wszczynać kolejnej kłótni jednak ukłucie w sercu kompletnie zaprzeczyło mojemu szczęściu. Gdy odeszliśmy z nieznajomym kawałek chciałam grzecznie się wycofać i wrócić do domu tak jak od początku zamierzałam. Odwróciłam się na pięcie i kiedy miałam postawić pierwszy krok w przeciwną stronę mocny uścisk na ramieniu mi go uniemożliwił.
- Już uciekasz? - wyszeptał do ucha. Przyjemny miętowy oddech otulił okolicę prawego policzka. Ręka zsunęła się niżej zatrzymując się na talii. Mocny zapach perfum kompletnie odebrał mi racjonalne myślenie.
- Chcę do domu - odpowiedziałam twardo po krótkiej chwili.
- Na twoim miejscu chciałbym tego samego, ale rozczaruję cię złotko - mruknął mocniej przyciskając mnie do swojego ciała. Obleciał mnie nie mały strach, bo co jeśli ten czarujący brunet jest wyspecjalizowanym gwałcicielem.
- Proszę - jęknęłam czując jak moje oczy po raz kolejny tego dnia wypełniają się łzami. W odpowiedzi usłyszałam jedynie gardłowy śmiech. Chłopak przeniósł swoje dłonie na pośladki wprawiając mnie w coraz większe przerażenie. Czyli moje podejrzenia są prawdziwe. Sparaliżowana czekałam na dalszy rozwój akcji chociaż w środku błagałam o pomoc. Po chwili splótł nasze palce razem i zaczął prowadzić do samochodu. Jego ręka była tak duża, że spokojnie zmieściłabym tam swoje dwie. Przyjrzałam mu się dokładniej zapamiętując jak najwięcej szczegółów. Mała blizna na szyi, pełno gumowych bransoletek na ręku, naszyjnik z małym 'papierowym' samolotem.
Skórzana kurtka nałożona na biały t-shirt, który albo był zajebiście ciasny, albo od początku miał za zadanie eksponowanie wyrzeźbionego brzucha. Czarne, podarte spodnie - zupełnie takie jakie nosi Andrew - pomyślałam uśmiechając się delikatnie.
- Wiem, że jestem pociągający, ale bez przesady - powiedział pokazując swoje proste, białe zęby.
- Uważaj bo popadniesz w samouwielbienie - burknęłam w nagłym przypływie odwagi, która o ironio ulotniła się w mgnieniu oka. Widząc jego zmieszanie na twarzy zachichotałam cicho.
- Zaraz nie będzie, ci tak wesoło - warkną wpychając mnie do samochodu. Jaki dżentelmen. Zacisnęła zęby wykrzywiając twarz w bólu. Brunet nieświadomie otarł się o ranę na plechach. Poczułam kropelkę jak się domyślam krwi spływającej po łopatce. Zaklęłam w myślach Sarę. Swoją drogą coś za długo milczy. Nie żeby mi się nie podobało, ale bez jej denerwującego głosu czułam się trochę nieswojo. Chłopak usiadł po stronie kierowcy i odpalił silnik samochodu. Ruszyliśmy autostradą w stronę lasu jak się nie mylę. Moja orientacja w terenie wymaga jeszcze wiele pracy.
Zgwałci mnie pośród drzew. Dobre i to prawda? Od zawsze lubiłam przyrodę.. Idiotka
- Jak masz na imię? - zachrypnięty głos przywrócił mnie na ziemię. Popatrzyłam na niego zdziwiona nie wiedząc co odpowiedzieć. Parskną śmiechem kręcąc głową z niedowierzaniem.
- To takie dziwne kiedy chłopak pyta dziewczynę o imię?
- Afra.. - wyszeptałam najciszej jak się dało. Od zawsze nienawidziłam tego jak się nazywam. W przedszkolu, podstawówce, gimnazjum to właśnie z jego powodu byłam największym pośmiewiskiem.
- Ładnie - odpowiedział bez entuzjazmu.
- A ty? - chrząknęłam odwracając wzrok. Nie wiem czy dlatego, że się go bałam czy po prostu mnie rozpraszał.
- Harry - rzucił szybko nadal patrząc przed siebie.
- Moja rybka miała na mię Harry, zdechła - odparłam beznamiętnie bacznie przyglądając się moim niezgrabnym nogom.
- Ciekawe.. - mruknął. Gdy zatrzymaliśmy się pod drewnianym niepozornym domkiem pierwszym pytaniem, które nasunęło mi się na myśl to: Sex w domu jest lepszy niż na łonie natury? Bez dwóch zdań mogłabym stwierdzić, że ta chwila jest drugą z najgorszych w moim życiu. Stara chatka niczym wyciągnięta z filmu porośnięta była gdzie nie gdzie mchem. Szyby były tak brudne, że zapewne nic zza nich nie widać.
Jednak nic nie wzbudzało we mnie tak wielu podejrzeń jak potężne, drzwi zamknięte na cztery spusty. Przeszliśmy przez zardzewiałą furtkę i zatrzymaliśmy się przed owym kawałkiem metalu. Harry otworzył je kopnięciem buta i 'wprowadził' mnie do środka. Po przekroczeniu progu moje ciało stało się kompletnie bezwładne. Jakaś magiczna siła wypalała moje płuca pozostawiając w ciele drażniący dym. To niesamowite, wszystko dookoła zdaje się stać spokojnie kiedy ja przeżywam swój wewnętrzny pożar. Panicznie rozglądając się dookoła szukałam przedmiotu, którego mogłabym się chwycić. Przed oczami mignęła mi znajoma czupryna kręconych włosów jednak jak szybko się pojawiła tak i szybko zniknęła. Znowu zostałam sama wśród ciemności. Może Harry od początku był tylko wytworem mojej wyobraźni. Nie, przecież Andrew też go widział! Złapałam się najbliższej szafki ciężko dysząc, jeśli teraz czegoś nie zrobię mój koniec będzie dość marny. U-uciekaj.. Słaby głos Sary wreszcie zabrzmiał w mojej głowie. Dym przedostał się do gardła powodując spazmatyczny kaszel. Spojrzałam na swoją rękę, na której widocznie były wszystkie żyłki i nerwy. Cholera co się dzieje?! Powiedziałam wiej! Sara nie dawała za wygraną. Jej głos mimo iż na mnie krzyczała stawał się coraz bardziej odległy. Trzymając się jedną ręką szyi a drugą podpierając się ściany ruszyłam w stronę nadal otwartych drzwi. Gdy przestawiłam jedną stopę przez próg ból stał się mniejszy, z ulgą stanęłam na drewnianych schodkach gdzie mogłam odetchnąć pełną piersią. Wracaj do domu! Tu jest niebezpiecznie! On.. Dziewczyna chciała powiedzieć coś więcej jednak przerwała kiedy przede mną pojawił się Harry z chytrym uśmiechem. Moje serce przestało wystukiwać spokojny rytm a zaczęło bić jak szalone. Ręce stały się mokre od potu, a na czole pojawiła mi się mała zmarszczka oznaczająca w moim przypadku strach. Powolne ruchy chłopaka wprawiły mnie w jeszcze większe osłupienie. Harry sięgnął do paska od spodni wyciągając z niego broń. Jeszcze parę miesięcy temu porównując swoje życie do horroru stwierdziłam, że brakuje w nim psychopaty. No i mam co chciałam.
- Nie ruszaj się, a będzie mniej bolało - syknął kiedy ze zbyt dużych nerwów zaczęłam przeskakiwać z nogi na nogę. Wzięłam głęboki oddech by chociaż krzyknąć te banalne pomocy, ale w ostatniej chwili zrezygnowałam.
- Dlaczego? - jęknęłam cicho - chyba powinnam znać powód swojej śmierci.
- Jesteś potworem - powiedział przez zaciśnięte zęby podchodząc bliżej. Odruchowo postanowiłam cofnąć się w tył jednak nie chciałam wracać do domu gdzie zapewne czekałaby mnie powtórka z rozrywki.
- Nie rozumiem - owszem wiem że nie wyglądam jak jakaś super modelka z silikonowym biustem, ale że od razu potwór?
- Jesteś taka sama jak on! - wrzasnął kładąc palec na spuście.
- Nie wiem o co ci chodzi kolego i o kim mówisz, ale ostrzegam, że jeszcze raz podniesiesz na nas głos a srogo pożałujesz! - zachrypnięty głos mojej "towarzyszki" wydostał się z moich ust. Ona się coś za dobrze czuje w moim ciele. Jeszcze brakuje tego, żeby kompletnie pozbawiła mnie świadomości. W oczach Harry'ego błysnął niepokój mimo to dalej twardo stał w takiej samej pozycji.
- Powiedz mi o co chodzi, wtedy będziesz mógł mnie zabić - powiedziałam spokojnie gdy skończyłam opieprzać w myślach Sarę za te jej niekontrolowane przemówienia.
- Myślisz, że ci uwierzę? Uciekniesz stąd, a ja znowu będę musiał cię szukać - prychnął lekceważąco.
- Co mam zrobić żebyś zaufał mi chociaż na chwilę? - zapytałam przyglądając mu się z zaciekawieniem. Ręka trzymająca pistolet zaczynała leciutko drżeć.
- Udowodnij, że nienawidzisz tego kim jesteś..


Strasznie wszystkich przepraszam za to, że musieliście tyle czekać na kolejny rozdział, ale tydzień spędzony u cioci bez internetu też nie był spełnieniem moich marzeń.. Kolejna notka już się tworzy więc kiedy ją dodam zależy tylko od Was! 

PS Przepraszam, że nie komentowałam Waszych blogów teraz postaram się wszystko nadrobić także w komentarzach umieszczajcie swoje linki  :)